W połowie lutego ruszył w pogram pilotażowy w Siedlcach i Skierniewicach. Ale już od przyszłego roku w każdej aptece będzie można zrealizować receptę „e”, a za dwa lata, czyli w 2020 roku, w każdym gabinecie lekarskim będzie można ją dostać – przynajmniej takie są plany resortu zdrowia.
„Rocznie realizuje się ok. 150 mln recept i to tylko tych na leki refundowane. Dzięki e-recepcie będzie można wyeliminować nieprawidłowości. Z danych wynika, że nawet około 6 proc. recept nie jest z tego powodu realizowanych za pierwszym razem (bo brakuje pieczątki, podpisu, recepta jest nieczytelna – przyp. red.). To jest kilka milionów wizyt u farmaceuty i lekarza dla Polaków rocznie mniej” – tłumaczył wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, odpowiedzialny w resorcie za informatyzację. – „Dodatkowo zaletą tego rozwiązania jest możliwość monitorowania chorób przewlekłych i wgląd do historii przepisywanych danemu pacjentowi leków” – wyliczał wiceminister.
Jego zdaniem teraz do tego pomysłu trzeba przekonać zarówno farmaceutów, lekarzy, jak i samych pacjentów. „Staramy się pokazać, że to nie będzie kolejna biurokratyczna gehenna” – podkreślał Cieszyński.
Tylko czy te środowiska są gotowe na koleją już rewolucję w systemie?
Staną okoniem?
„Te genialne systemy informatyczne mają jedną zasadniczą wadę – zazwyczaj ci, którzy mają je realizować stają okoniem” – nie krył Romuald Krajewski, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej (NRL).
I przypomina, że na 150 tys. dziś pracujących w Polsce lekarzy aż 25 proc. jest już w wieku emerytalnym. „Oni wykonują około 20 proc. świadczeń. Mogą mieć problemy z przejściem na system elektroniczny. Ich odejście z zawodu byłoby ze szkodą dla pacjentów, bo już dziś brakuje nam lekarzy. Należy zachęcać do stosowania e-recepty, ale należy zawsze też umożliwiać równoległe stosowanie dotychczasowych rozwiązań” – podkreślał wiceprezes NRL.
„Dziś aż połowa lekarzy nadal wypisuje recepty ręcznie. Tę połowę będzie trudno przekonać” – dodał Tomasz Zieliński, ekspert z Porozumienia Zielonogórskiego. – „Bez zachęt i dodatkowych środków może to być trudne”.
Jak tłumaczył szczególnie na pierwszym etapie może zapanować chaos. Każda wizyta w lekarza POZ będzie znacznie dłuższa, bo pacjentowi trzeba będzie wytłumaczyć co ta e-recepta oznacza. To zwiększy kolejki. Poza tym nie wiadomo jak ten system zadziała w małych miejscowościach, terenach wiejskich i górskich, gdzie są problemy z dostępem do internetu, gdzie o informatyków jest trudno.
Potrzebne wsparcie
„Duże przychodnie i szpitale na pewno sobie poradzą, ale co ma zrobić lekarz prowadzący mały gabinet? Tu kolejka pacjentów, a tu pojawia się jakiś komunikat w komputerze z którym nie wiadomo co zrobić? Dlatego należy pomyśleć o jakieś formie wsparcia, szkoleniach, upowszechnieniu sekretarek medycznych” – uważa Zieliński.
O jakimś rodzaju wsparcia, np. zatrudnieniu w przychodniach asystentów, którzy informowaliby pacjentów, wspominała także Dagmara Samselska, przewodnicząca Unii Stowarzyszeń Chorych na Łuszczycę i ŁZS.
„Szczególnie starsi pacjenci będą potrzebowali tu wsparcia” – mówiła.
Wiceminister w odpowiedzi przypomniał, że właśnie wprowadzenie asystentów medycznych, których zadaniem będzie odciążenie lekarzy jest jednym z priorytetów resortu.
„Badania pokazują, że w innych krajach lekarze są zadowoleni z rozwiązań w ramach e-zdrowia, np. w Szwecji pozytywnie oceniło je 90 proc. lekarzy. My chcemy osiągnąć podobne, bądź jeszcze lepsze wskaźniki. Państwo powinni być ambasadorami tych rozwiązań, a nie mieć poczucie, że jesteście do czegoś zmuszani” – zwrócił się do lekarzy Cieszyński.
Tekst powstał po debacie zorganizowanej przez portal PolitykaZdrowotna.com.