„Minister stwierdził, że pieniędzy na realizację postulatów teraz nie ma. Odesłał nas do Minister Finansów” – tak rozmowy w ministerstwie zdrowia podsumował Roman Badach-Rogowski, przewodniczący Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego. Rozmowy toczy się z Komitetem Protestacyjnym Ratowników Medycznych i Krajową Sekcją Pogotowia Ratunkowego i Ratownictwa Medycznego NSZZ Solidarność, przy współudziale Związku Pracodawców Ratownictwa Medycznego SPZOZ.
Negocjacjom z ministrem towarzyszyła pikieta przed gmachem przy ul. Miodowej. Jej uczestnicy trzymali transparent z hasłem „ratownik medyczny ofiarą systemu”.
Na początku sierpnia ratownicy zdecydowali o odwieszeniu protestu i zapowiedzieli, że jeśli ich oczekiwania nie zostaną spełnione, zaostrzą go. Komitet Protestacyjny Ratowników informował wówczas, że „jeśli Ministerstwo Zdrowia nie zrealizuje wszystkich postulatów, nastąpi zaostrzenie protestu we wszystkich możliwych formach”.
Ratownicy po raz kolejny straszą strajkiem i domagają się podwyżek. „Po pierwsze, chcemy dostać tyle, ile dostały pielęgniarki, czyli dodatek w wysokości 1600 zł od stycznia. Po drugie, w tabeli wskaźników w ustawie o najniższych wynagrodzeniach w podmiotach leczniczych żądamy dla ratowników medycznych oraz pielęgniarek systemu wyodrębnienia osobnej rubryki i wpisania wskaźnika 1,54, bo nasza praca ma szczególny charakter, nie da się jej porównać do innych zawodów. Trzeci postulat dotyczy zagwarantowania 6 dni urlopu szkoleniowego, gdyż teraz szkolenia odbywają się na koszt ratowników i w ramach ich urlopów wypoczynkowych, a mamy obowiązek podnoszenia kwalifikacji” – wyliczał w rozmowie z PAP żądania protestujących Badach-Rogowski.
Jaki będzie kolejny krok? Ratownicy zamierzają poprosić o spotkanie z minister finansów i od jego rezultatów uzależniają rozwój protestu.