„Najpopularniejsza forma – wysyłanie listów z zaproszeniami np. na bezpłatne badania cytologiczne czy mamografię, nie przynosiła efektów, bo zgłaszalność była na poziomie 20 proc. Dlatego Ministerstwo Zdrowia zdecydowało, że od 2017 roku nie będzie ich wysyłać, tyle, że w ten sposób programy przesiewowe w ogóle przestały mieć sens” – uważa dr n. med. Urszula Wojciechowska z Zakładu Epidemiologii i Prewencji Onkologii Nowotworów Centrum Onkologii w Warszawie. – „Zamiast tego powinniśmy pomyśleć o innych formach zachęty i wziąć przykłady z innych krajów.
Jak podawała niska zgłaszalność do programów przesiewowych to problem nie tylko Polski, ale także i Węgrów, gdzie wynosi ona 10 proc. Na drugim biegunie są kraje skandynawskie i Wielka Brytania, gdzie na badania zgłasza się 60-70 proc. kobiet.
„I w tych krajach udało się opanować zachorowalność na raka szyjki macicy” – podkreślała Wojciechowska.
Dlaczego tam się udało? Zdaniem eksperta dlatego, iż stosuje się tam najróżniejsze formy zachęt – np. wysyłanie SMS, telefoniczne przypomnienia itp.
„Badania pokazują, że trzeba inaczej adresować przekaz do kobiet młodych i starszych. Wciąż najskuteczniejsza jest edukacja twarzą w twarz, ale przecież żyjemy w erze rozwoju elektroniki, mediów społecznościowych – musimy nauczyć się je wykorzystywać do edukacji zdrowotnej” – wyjaśniała.
Jako przykład podawała Portugalię, gdzie wdrożono program 3 kroków – najpierw kobiety otrzymywały sms, potem telefon z nagraną wiadomością, a jeśli nadal dana osoba się nie zgłosiła dzwoniła do niej pielęgniarka z propozycją umówienia wizyty na konkretny termin. Program przynosi efekty, bo zgłaszalność na cytologię wzrosła o 30 proc.
Na inne rozwiązanie zdecydował się Meksyk i Francja – tam kobietom rozsyłany jest self-test HPV (do zrobienia w domu), który wystarczy potem odesłać na podany adres. Wyniki także otrzymuje się pocztą.
„To pokazuje, że aby poprawić zgłaszalność potrzebna jest elastyczność np. możliwość wykonania badania wieczorem czy w weekendy dla tych najbardziej zajętych pań. Ważne też by lekarze POZ włączyli się w te działania i chociażby przy okazji wizyty matki z dzieckiem u lekarza zachęcali je do odwiedzenia ginekologa. Wiemy, że najgorsza zgłaszalność jest w Polsce wśród kobiet mieszkających w małych miastach i wsiach, gorzej wykształcone i mniej zamożnych – one mają dalej do lekarza, nie mają pieniędzy na podróż do gabinetu, nie mają czasu. Trzeba te wszystkie czynniki uwzględnić i inaczej skonstruoować pzesiew by był skuteczny” – przekonuje Wojciechowska.
Warto dodać też, że w Polsce ciągle są spore różnice regionalne w dostępie do lekarzy. Np. do tego roku na Mazurach nie było żadnego ośrodka biorącego udział w programie przesiewowym (obecnie są 4).
„Kolejnym problemem jest to, że badania naukowe wykazały iż cytologia to znacznie mniej 'czułe’ badanie niż test HPV. Dlatego rekomenduję by – na razie pilotażowo – wdrożyć je do programu tak by móc stopniowo rezygnować z cytologii” – dodawał prof. Andrzej Nowakowski z Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej w Lublinie.