Termin obligatoryjnego wprowadzenia w życie e-ZLA od 1 grudnia (czyli od jutra) jest nierealny i niebezpieczny dla pacjentów, gdyż aktualnie w Polsce niewiele ponad 50 proc. zwolnień wystawianych jest w formie elektronicznej, a w kilku województwach, w tym w województwie podkarpackim, lubuskim, lubelskim, śląskim odsetek zwolnień elektronicznych nie przekracza 40 proc. – przypomina Porozumienie Organizacji Lekarskich (POL) w skład którego wchodzą: Naczelna Izba Lekarska, Federacja Porozumienie Zielonogórskie, Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy i Polska Federacja Pracodawców Prywatnych Ochrony Zdrowia.
„Termin wejścia w życie obowiązkowych elektronicznych zwolnień lekarskich zbiega się z okresem największej zachorowalności pacjentów w związku z infekcjami, co się z tym wiąże wzrostem wystawianych zwolnień lekarskich. Dlatego przedwczesne wprowadzanie tego systemu może spowodować dezorganizację i chaos zwłaszcza w POZ i AOS – gdzie wypisywana jest największa liczba zwolnień” – podkreślają w swoim stanowisku.
Warto także zwrócić uwagę na formę wprowadzania e-ZLA przez ZUS, która przypominać może minione już czasy. W ciągu ostatnich kilku miesięcy lekarze, którzy wypisywali zwolnienia papierowe byli nękani dodatkowymi kontrolami ZUS, telefonami, mieli wydzielane druczki zwolnień – musieli po nie jeździć do ZUS dużo częściej, niekiedy co kilka dni. Niektórzy by je otrzymać musieli składać wyjaśnienia dotyczące wykorzystania bloczków zwolnień, które pobrali przed kilku, nawet kilkunastu laty.
Jednocześnie przedstawiciele POL przypominają, że wystawianie zwolnień według formatu ZUS nie jest wymagane do realizacji umowy z NFZ, lekarz może orzekać o czasowej niezdolności do pracy w dowolnej formie np. poprzez wystawienie zaświadczenia lekarskiego. Zdaniem POL jedynym rozwiązaniem dla tych lekarzy, którzy nie są jeszcze w pełni zinformatyzowani lub są w trakcie wdrażania sytemu są specjalne druki przygotowane przez przedstawicieli organizacji lekarskich, na których lekarze będą orzekać o niezdolności pacjentów do pracy.
Warto także przypomnieć, że ok. 25 proc. dziś pracujących lekarzy to emeryci. „Trudno zmusić starszego lekarza, którego właściciel przychodni ubłagał by przyjmował kilka godzin w tygodniu, by teraz uczył się obsługi komputera. Obawiam się, że te osoby po prostu zrezygnują z uprawiania zawodu, a to oznacza kolejny problem dla pacjentów i wydłużenie kolejek. Od 1 grudnia chaos dopiero się zacznie, a najbardziej odczują go pacjenci” – mówi w rozmowie z ISBzdrowie Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, skupiającej lekarzy rodzinnych.