Rękas: polska okulistyka wymaga uporządkowania. Stawiam na telemedycynę

„Musimy w Polsce uporządkować okulistykę, przede wszystkim rozwiązać problem kolejek do operacji zaćmy, większej dostępności do leczenia AMD (to jeden z najbardziej kosztochłonnych programów lekowych – przyp. red.)” – wyjaśniał prof. Marek Rękas konsultant krajowy w dziedzinie okulistyki podczas konferencji „Wczoraj, dziś, jutro leczenia siatkówki i plamki żółtej – wyzwania i nadzieje”. – „Program leczenia AMD jest jednym z największych programów lekowych w Polsce. Potrzebujemy więcej pieniędzy, ale także większej liczby mniejszych ośrodków leczenia, aby było ono bardziej dostępne dla pacjentów. Terapia jest uciążliwa. Każdy z 7 zastrzyków ciągu roku wymaga przyjazdu pacjenta do ośrodka. Najbardziej opłacalna jest jednak profilaktyka, w tym telemedycyna. W Ministerstwie Zdrowia trwają obecnie prace nad zastosowaniem telemedycyny w profilaktyce chorób oczu” – dodał.

Jak wyjaśniał głównymi schorzeniami prowadzącymi do utraty widzenia jest właśnie zaćma, zwyrodnienie plamki związane z wiekiem (AMD) oraz retinopatia cukrzycowa, a zwłaszcza cukrzycowy obrzęk plamki (DME). Na szczęście pojawiły się podawane do wnętrza oka leki, które pozwalają powstrzymać chorobę, a w niektórych przypadkach poprawić widzenie. Obecnie leczonych jest nimi około 20 tys. osób.

Pytany o najnowsze metody leczenia w okulistyce: elektroniczne implanty czy terapię genową (do tej pory zarejestrowano jedną – na uwarunkowane genetycznie zwyrodnienie barwnikowe siatkówki) odpowiada, że to daleka przyszłość. „Ja swoim pacjentom nie zalecam tych metod, bo mamy za mało danych żeby powiedzieć czy działają, a ich koszty są ogromne. Oczywiście prywatne firmy już je w Polsce oferują, ale należy przemyśleć czy rzeczywiście warto ponosić takie koszty” – tłumaczył Rękas.

Jak dodawał prof. Robert Rejdak z Katedry Okulistyki UM w Lublinie (jedynego polskiego ośrodka zakwalifikowanego do europejskiej sieci leczenia schorzeń siatkówki) jego placówka współpracuje ze szpitalami zagranicą i dlatego na leczenie do np. Niemiec wysłano kilkudziesięciu pacjentów, gdzie otrzymali implanty. „U połowy z nich ten zabieg przyniósł poprawę, ale u 1/4 zmiany były niewielkie, a kolejna 1/4 nie odniosła żadnych korzyści. A za wszystkie te zabiegi chorzy musieli zapłacić sami. Dlatego należy być bardzo ostrożnym w zachwytach nad nowymi metodami” – podsumował prof. Rejdak.