„Żadnych leków nie zabraknie po 1 stycznia 2019 roku. To, że jakiś lek nie znajdzie się na liście refundacyjnej nie oznacza, że zniknie z aptecznych półek. Jedyne co się zmieni to ceny leków i wysokość odpłatności dla pajcenta – a na pewno leki będą tańsze” – uspokaja Marcin Czech, wiceminister zdrowia odpowiedzialny z politykę lekową. To odpowiedź na zarzuty m.in Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, który twierdzi, że nawet co trzecie wykupowane w aptekach opakowanie leku refundowanego będzie niedostępne od przyszłego roku.
„Po 1 stycznia 2019 r. okaże się, że pacjent nie może wykupić leku, na który lekarz wypisał mu receptę w grudniu 2018 r. i którym leczy się od lat albo zapłaci 100% jego ceny. Nie będzie mógł też zamienić takiego leku na tańszy odpowiednik, ponieważ – zgodnie z prawem – taka możliwość dotyczy tylko produktów refundowanych. Grozi to przerwaniem ciągłości terapii i stanowi zagrożenie dla wielu chorych – alarmuje Krzysztof Kopeć prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego. – „Jest rzeczą oczywistą, że część z tych pacjentów przestanie po prostu przyjmować ważny dla ich zdrowia i życia lek. Takie nagłe odstawienie przewlekle przyjmowanego farmaceutyku stwarza ogromne zagrożenie dla zdrowia chorych”.
Wraz z końcem grudnia wygasają decyzje refundacyjne dla 2250 leków. Do tej pory Komisja Ekonomiczna wydała 1769 decyzji pozytywnych i 190 negatywnych, czyli jak podkreśla wiceminister – ok. 8 proc. leków ma negatywną rekomendację, a nie 30 jak twierdzą producenci leków.
„Te [negatywne] rozstrzygnięcia nie są ostateczne, poza tym w większości to leki generyczne, które mają swoje zamienniki” – tłumaczy Czech.
Pytany czy są leki, które albo uzyskały negatywne rekomendacja bądź producent w ogóle nie złożył wniosku refundacyjnego, a nie ma dla nich zamienników, odpowiada, że takich preparatów jest zaledwie kilka. „Dotyczy to 6-7 pozycji. Wysłaliśmy już zapytania do konsultantów krajowych o możliwość zastosowania u tych chorych innych leków, a także zapytaliśmy producentów dlaczego nie chcą się ubiegać o refundację. W przypadku jednej firmy (chodzi o opatrunki żelowe) już wniosek do nas trafił i będziemy rozmawiać” – wyjaśnia Czech.
Pozostałe pozycje to m.in. leki na osteoporozę, przeciwpadaczkowe czy krople do oczu. „Zapewniam, że w żadnym przypadku nie są to preparaty które mają duże znaczenie epidemiologiczne, stosowane przez duże grupy chorych” – podkreśla wiceminister.
Jego zdaniem negocjacje cenowe zakończą się jeszcze przed końcem roku. „Naszym celem jest obniżenie cen leków, ale mamy świadomość, że są to już kolejne negocjacje, więc na pewno nie należy się spodziewać spektakularnych obniżek” – dodawał Czech.