Czy nowatorskie wyroby tytoniowe są szansą na wyjście z nałogu?

„Nie można stawiać znaku równości między e-papierosami a nowatorskimi wyrobami tytoniowymi (NWT). To są zupełnie dwa różne produkty” – w ten sposób Jarosław Pinkas, Główny Inspektor Sanitarny otworzył debatę onkologiczną pt. „Papierosy elektroniczne i podgrzewacze tytoniu, jako szansa na wyjście z nałogu”.

Papierosy wciąż są jednymi z bardziej śmiercionośnych używek. Jak szacuje WHO rocznie z powodu chorób towarzyszących temu nałogowi umiera 17,9 mln osób. Tym samym palacze odpowiadają za 44 proc. wszystkich zgonów w chorobach niezakaźnych. Jak podkreśla prof. Sergiusz Nawrocki, kierownik Katedry Onkologii i Radioterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, papierosy pozostają jedynym legalnym narkotykiem, który zabija 50 proc użytkowników.

„Badania z 2017 r. przeprowadzone w USA wskazują, że zaledwie 7 proc. dorosłych palaczy jest w stanie rzucić palenie, pomimo, że większość (prawie 70 proc. palaczy) jest zainteresowana zerwaniem z nałogiem, a ponad połowa podejmuje próby rzucenia palenia” – wyjaśniał prof. Nawrocki. Nawet pacjenci w trakcie lub już po leczeniu onkologicznym, nie zawsze potrafią poradzić sobie z rezygnacją z nałogu, co najlepiej obrazuje skalę problemu.

„Jednak dążenie do ustalenia całkowitego zakazu to droga donikąd. To tak jak z prohibicją w Stanach – zamiast zlikwidować problem alkoholizmu stworzyła nowy – zorganizowane grupy przestępcze. To samo stanie się z papierosami. Całkowity zakaz spowoduje tylko wzrost przemytu” – tłumaczył dalej. Jako przykład podał Warmię i Mazury, gdzie umieralność na raka płuca jest znacznie wyższa niż na Śląsku. Jednym z powodów może być to, że w tym regionie blisko 30 proc. wyrobów nikotynowych pochodzi z przemytu (bliskość wschodniej granicy, gdzie papierosy są znacznie tańsze).

Co zatem pozostaje? „Należy rozważyć alternatywę w postaci NMT, które redukują ryzyko zdrowotne o 85-95 proc., bo nie zawierają substancji smolistych. Trzeba też pamiętać, że palacz oprócz uzależnienia od tytoniu ma także całą gamę nawyków związanych z paleniem, a podgrzewacze tytoniu przypominające swoim wyglądem tradycyjnego papierosa pozwalają ten rytuał podtrzymać” – mówi dalej prof. Nawrocki. – „Dlatego wydaje mi się, że to może być bardzo atrakcyjna alternatywa dla tych najbardziej zatwardziałych palaczy, a lekarze wiedząc, że mają do czynienia właśnie z takim pacjentem powinni do używania NWT zachęcać”.

Powoływał się tu na badania przeprowadzone w Japonii (w tym kraju największą liczbę palaczy udało się przekonać do produktów typu HnB – Heat not Burn), które pokazały, że gdyby połowa dziś palących zaczęła używać NWT to śmiertelność z powodu chorób odtytoniowych spadła by o 17 tys.
„Oczywiście NWT nie są raczej szansą na wyjście z nałogu, bo wciąż dostarczają nikotynę, ale istotnie ograniczają skutki palenia” – przekonywał.

Z kolei prof. Joanna Didkowska z Zakładu Epidemiologii i Epidemiologii Nowotworów Centrum Onkologii –Instytut im. M. Skłodowskiej-Curie w Warszawie odpowiadała. „Nie dajmy się zwieść. Spada liczba palaczy na całym świecie, więc przemysł tytoniowy broniąc się stworzył nową potrzebę i sprzedaje nowe iluzje” – uważa.

Jak podawała liczba użytkowników e-papierosów w Polsce stale rośnie, a niepokojące jest to, iż sięgają po nie osoby młode. Blisko 7 proc. dzieci na świecie w wieku 13-15 lat pali wyroby nikotynowe, a w Polsce ok. 40 proc. uczniów szkół ponadgimnazjalnych deklaruje, że pali papierosy. 60 proc. z nich to użytkownicy właśnie e-papierosów. „Dlatego wydaje się, że e-papierosy to wrota do piekła, a WHO nazwała to prosto – wilk w owczej skórze” – mówiła wprost prof. Didkowska. – „50 lat zajęło światu przekonywanie, że papierosy są szkodliwe, czy mamy tracić następne 50 na przekonywanie, że te nowe wyroby też?”.

Jej zdaniem jedyną drogą do wyjścia z nałogu są nikotynowe terapie zastępcze.