W ponad stu placówkach w Polsce protestują fizjoterapeuci i diagności laboratoryjni. Dla pacjentów oznacza to, że nie dostaną się na rehabilitację, a badania diagnostyczne wykonywane są w nich tylko w przypadkach zagrożenia życia chorego. Protestujący rozważają głodówkę.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Pracowników Fizjoterapii oraz Krajowy Związek Zawodowy Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych opublikowali „List do wszystkich Polaków”, w którym podkreślają, że „zarobki pracowników laboratoriów i fizjoterapeutów od lat oscylują wokół najniższej krajowej. Większość z nas za 5 dni pracy w tygodniu dostaje od 1650 do 2400 złotych netto”.
„Nadal oczekujemy gwarantowanych podwyżek nie niższych niż 1,2 tys. zł netto. Dopiero to odbije nas od dna hierarchii wynagrodzeń w ochronie zdrowia” – piszą. – „Ministerstwo Zdrowia przyjęło stanowisko, że jest lepiej, a podwyżki otrzymaliśmy aż w 70 proc. placówek, w których pracujemy. Z naszych danych wynika, że było to maksymalnie 30 proc. miejsc, a podwyżki w większości z nich nie wynikały ze zwiększonych przez ministerstwo ryczałtów, ale prowadzonych sporów zbiorowych, akcji protestacyjnych czy umów z dyrekcjami szpitali” – czytamy dalej.
Stąd deklaracja o zaostrzeniu strajku. Na środę zaplanowano posiedzenie Rady Dialogu Społecznego – mają w nim wziąć udział protestujący i minister zdrowia. Jeśli zakończy się ono fiaskiem diagności i fizjoterapeuci zapowiadają powrót do strajku głodowego.