„Stan polskiej onkologii i przed koronawirusem był fatalny. A po epidemii będzie tylko gorzej. Statystycznie tygodniowo w Polsce na nowotwór zachorowuje ponad 300 osób. Ten proces się nie zatrzymał – nadal mamy tyle przypadków, tylko, że część pewnie nie zostanie nawet wykryta. To oznacza, że w ciągu najbliższych 3 lat będziemy mieli wzrost śmiertelności w tej grupie pacjentów”- uważa Dorota Korycińska, prezes Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej.
Na razie większość centrów onkologii i szpitali zajmujących się leczeniem onkologicznym pracuje normalnie. Tyle, że placówki te skupiają się na kontynuacji leczenia. Przekładane są operacje, podawanie chemioterapii. Największy problem mają tzw. pacjenci pierwszorazowi, czyli tacy u których dopiero podejrzewa się nowotwór i powinni tę diagnozę potwierdzić (lub wykluczyć) badaniami.
„Po badaniu tomografu wyszedł u mojego taty rak trzustki z przerzutami do wątroby i węzłów chłonnych w jamie brzusznej – musi mieć zrobioną biopsję gruboigłową, żeby zacząć chemię – czy ktoś wie może gdzie w obecnej sytuacji wykonują taką biopsję? Tata zaczął leczenie w Centrum Onkologii w Poznaniu a tu nie wiedzą kiedy będą mogli to wykonać. A liczy się każdy dzień. Tata ma kartę do leczenia onkologicznego” – to przykład wpisów jakie pojawiają się w mediach społecznościowych.
„Brakuje informacji co pacjenci mają ze sobą zrobić. Nie ma informacji z których badań można zrezygnować, a które trzeba koniecznie zrobić. W dodatku dziś AOS (Ambulatoryjna Opieka Zdrowotna – przyp. red.) właściwie nie działa, do szpitala nie można się zgłosić. Mam przypadek pacjentki, która leczyła się w szpitalu w Białymstoku, który został przekształcony w szpital jednoimmienny, zakaźny – chora została bez leczenia. Nikt jej nie poinformował co dalej. Nam – organizacjom pacjenckim też nie” – tłumaczy w rozmowie z nami Dorota Korycińska.
Dziś nikt nie jest w stanie odpowiedzieć ile operacji czy badań zostało odłożonych czy przesuniętych z powodu epidemii odłożonych.
Na pewno w kolejnych szpitalach wprowadza się kwarantanny, a oddziały są zamykane. Tak się stało np. z oddziałem onkologicznym w Szpitalu Wojewódzkim przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu. Został on zamknięty, a pacjenci i personel medyczny są poddani kwarantannie. Przyczyną jest zakażenie koronawirusem potwierdzone u jednej z pielęgniarek, która pracuje na tym oddziale.
Obecność koronawirusa potwierdzono na Oddziale Chirurgii Onkologicznej Chorób Piersi Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu. Sanepid go zamknął.
Zamknięty jest także budynek oddziału onkologii klinicznej Opolskiego Centrum Onkologii. Oddział zostanie poddany standardowej dezynfekcji, a następnie dezynfekcji poprzez fumigację medyczną (zamgławianie).
W Szpitalu Wojewódzkim im. Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie zamknięto Szpitalny Oddział Ratunkowy oraz cztery inne oddziały (internę z gastrologią, neurologię i sąsiadującą z nimi alergologię oraz onkologię). Wszystko z powodu dwójki pacjentów, u których potwierdzono koronawirusa.
Szpital Bródnowski w Warszawie potwierdził, że dostęp do oddziału Chorób Wewnętrznych i Gastroenterologii „pozostaje ograniczony” w związku z potwierdzeniem zakażania koronawirusem 18 pacjentów.
W Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 w Bydgoszczy wstrzymano przyjęcia do kliniki neurochirurgii.
W szpitalu w Skarżysku-Kamiennej 16 osób, w tym 11 pracowników, jest zakażonych koronawirusem. Według zapewnień starosty powiatowego, przebadanych ma zostać około 250 osób, na razie znane są wyniki 150.