Po oświadczeniu prezydenta Trumpa, że USA kończą współpracę ze Światową Organizacją Zdrowia, co dla WHO oznacza ubytek 400 mln USD rocznie, czyli 15% jej budżetu, drugie pole konfliktu jest związane z polityką antynikotynową. A dokładnie rzecz biorąc z tzw. nowatorskimi wyrobami tytoniowymi (NWT).
Stanowisko WHO w obszarze palenia jest właściwie zero-jedynkowe – organizacja postuluje daleko idące zakazy (podobną politykę przyjął np. polski rząd) i nie chce godzić się na kompromisy. Jednocześnie stoi to w kontrze do jej własnych założeń, których nadrzędnym celem jest ochrona życia i zmniejszenie liczby zachorowań wskutek rozwoju chorób spowodowanych paleniem papierosów. A w tym procesie programy redukcji szkód, w których nowatorskie wyroby tytoniowe odgrywają istotną rolę, mogą okazać się wydatnie pomocne.
Poniekąd w ich obronie – wbrew stanowisku WHO – opowiedziała się właśnie najważniejsza amerykańska instytucja: Agencja ds. Żywnosci i Leków (Food and Drug Administration, FDA). Eksperci FDA wyraźnie podkreślają, że przyznanie podgrzewaczowi tytoniu IQOS statusu produktu tytoniowego o zmodyfikowanym ryzyku pozwoli „ograniczyć ekspozycję na substancje szkodliwe” dymu papierosowego i jako takie będzie „właściwe dla promocji zdrowia publicznego” oraz „przyniesie korzyść w skali całej populacji”, w tym również osobom niepalącym, z uwagi na brak dymu w takich produktach i tym samym brak palenia biernego. NWT nie spalają bowiem tytoniu, lecz podgrzewają go w niższych temperaturach. Oczywiście FDA akcentuje, że produkty tego typu nie są pozbawione ryzyka, ale jej opinia wskazuje jednoznacznie na fakt, że są one dla palaczy lepszym wyjściem niż szkodliwe papierosy, jeśli nie da się rzucić nikotynowego nałogu całkowicie.
Opinii FDA towarzyszą również wspierające NWT opinie kilku byłych oficjeli samej WHO, a także stanowisko Prokuratora Stanowego z Iowa w USA. W ich ocenie globalna walka z papierosową epidemią byłaby bardziej efektywna, a rozwój chorób spowodowanych paleniem papierosów oraz zgonów będących ich konsekwencją udałoby się znacząco ograniczyć, gdyby tylko palacze mieli wiedzę w zakresie nowatorskich wyrobów tytoniowych i ich potencjalnie mniejszej szkodliwości niż w przypadku papierosów. W praktyce oznacza to również wyraźne odgraniczanie produktów NWT od papierosów tradycyjnych. Taka sytuacja ma teraz miejsce w USA, gdzie wspomniana FDA zezwoliła właśnie na informowanie pełnoletnich palaczy w Stanach Zjednoczonych o fundamentalnych różnicach między podgrzewaniem tytoniu a papierosami.
Jednym z wzywających do zmiany stanowiska WHO jest Tom Miller, polityk najdłużej sprawujący urząd Prokuratora Stanowego w USA (Iowa), który – co ciekawe – zasłynął także bezprecedensową walką z producentami papierosów. „To tak, jakby WHO zapomniała, co ma zrobić – ratować życie i zmniejszać liczbę chorób. Możemy to zrobić, pomagając konsumentom i zachęcając ich do przejścia z papierosów na produkty obniżonego ryzyka” – apeluje.
Inni eksperci cytowani na stronie internetowej Millera zwracają uwagę na to, że WHO ignoruje rozwój innowacji w obszarze produktów nikotynowych, a co za tym idzie – pomija wiele niezależnych badań podkreślających znacząco mniejszą szkodliwość tych produktów w porównaniu z papierosami.
„Wiemy ponad wszelką wątpliwość, że wolne od dymu produkty nikotynowe są o wiele mniej ryzykowne niż palenie, a ci, którzy całkowicie przeszli na ich stosowanie, widzą szybką poprawę zdrowia. Jednak WHO nadal promuje całkowity zakaz lub ekstremalną regulację tych produktów. Jak sensowne jest zakazanie znacznie bezpieczniejszego produktu, skoro wszędzie są dostępne klasyczne papierosy?” – pyta na przykład David Abrams, profesor nauk społecznych i behawioralnych z New York University.
„WHO podchodzi do nowatorskich produktów tytoniowych jakby to był element jakiejś sztuczki przygotowanej przez tytoniowych gigantów. Ale są w błędzie. Rozwój nowych produktów to zagrożenie dla wielce dochodowego rynku klasycznych papierosów, co przekłada się na ich spadek sprzedaży. Jednak WHO i prywatne firmy ich wspierające ustalili, że będą przeciwni tym nowym produktom i że będąa nawoływać o ich zakaz. Tym samym, działają na korzyść gigantów branży, stawiając nowe bariery innowacyjnym produktom i chroniąc istniejący oligopol” – uważa prof. David Sweanor, prawnik z Uniwersytetu w Ottawie.
Zastrzeżenia do zachowań organizacji ma nawet były członek WHO: Robert Beaglehole z University of Auckland. Były dyrektor departamentu chorób przewlekłych i promocji zdrowia w ramach WHO skwitował to następująco: „Tak długo jak Organizacja nie wprowadzi innowacji w polityce tytoniowej, nie osiągnie celów zmniejszenia liczby nowotworów, chorób serca i płuc. Zachęcanie ludzi do przejścia na alternatywne produkty mogłoby oznaczać znaczną poprawkę statystyk już ok. 2030 roku. Do tego, jest jednak konieczne poparcie WHO dla tej idei, a nie stałe jej blokowanie”.
Inny głos byłego przedstawiciela WHO, Tikki Pangestu z Uniwersytetu w Singapurze:
„Gdy WHO w 2000 stworzyło traktat mający na celu kontrolować spożycie nikotyny, cel był jasny – walka z ogólnoświatową epidemią chorób związanych z paleniem. Gdzieś po drodze, mam wrażenie, WHO się pogubiło i trzyma się kurczowo tez, które prowadzą ją do zajęcia niewykonalnych, niepodlegających negocjacjom lub kontrproduktywnych stanowisk, które nie są poparte solidną nauką. To zaprzeczenie celu misji WHO, który mówi o najwyższym możliwym poziomie zdrowia dla wszystkich ludzi – w tym tego miliarda, który ma szansę uniknąć chorób i przedwczesnej śmierci [z powodu palenia papierosów – dop.]”.