Rośnie sprzedaż alkoholu. Epidemia COVID-19 może prowadzić do rozwoju alkoholizmu

W większości krajach, niemal natychmiast po ogłoszeniu lockdownu, zaobserwowano zwiększoną sprzedaż alkoholu. W Wielkiej Brytanii w marcu 2020 zanotowano wzrost sprzedaży alkoholu o 22%, w Stanach Zjednoczonych – aż o 55%. Co więcej, statystyki z USA pokazują, że obecnie w wyniku przejścia na pracę zdalną aż 36% mężczyzn i 26% kobiet pije alkohol w godzinach pracy. Natomiast w ankiecie przeprowadzonej przez brytyjską organizację Alcohol Change UK, w grupie ponad 1500 osób pijących alkohol, do zwiększonej konsumpcji alkoholu podczas lockdownu przyznało się ponad 21% respondentów.

„Jako ludzie, mamy skłonność do tego, żeby gasić traumy i kryzysy emocjonalne za pomocą alkoholu lub innych substancji psychoaktywnych. Obecnie jesteśmy niewątpliwie, w związku z pandemią COVID-19, w takim kryzysie, a jego konsekwencje będą rozwijać się w kolejnych latach” – twierdzi dr n. med. Andrzej Silczuk, kierownik Zespołu Profilaktyki i Leczenia Uzależnień Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.

Pierwsze skutki pandemii, w postaci wzrostu liczby osób pijących alkohol w sposób szkodliwy, widoczne są już teraz. Badania prowadzone w wielu krajach wskazują na około 20% wzrost spożycia alkoholu przez osoby z grup ryzyka, czyli osoby najbardziej zagrożone nałogiem alkoholowym.

W Polsce uzależnionych od alkoholu jest 800 tys. osób, czyli 2% populacji ogólnej. Kolejną grupą są osoby pijące alkohol w sposób problematyczny, czyli wywołujący szkody w ich zdrowiu psychicznym lub fizycznym. Obie te grupy liczą w Polsce ponad 3 miliony osób.

„To dane sprzed okresu pandemii COVID-19. Aktualnie spodziewamy się dużego wzrostu tych liczb. Alkohol w nowej rzeczywistości odgrywa rolę panaceum na rozregulowane emocje: stresy, lęki i izolację. W literaturze światowej pojawiło się już bardzo dużo publikacji na ten temat, pokazujących, jak istotnie zwiększyło się spożycie alkoholu u osób poddanych odizolowaniu wskutek trwającej pandemii. Podobna sytuacja była obserwowana po zamachu na World Trade Center w Nowym Jorku w 2011 roku: wtedy także znacznie zwiększyła się liczba osób nadużywających alkoholu i uzależnionych od alkoholu” – wyjaśnia Andrzej Silczuk.

Pandemia sprawiła, że wiele osób jest zmuszonych do przebywania w jednym miejscu, bez możliwości podróżowania, uprawiania sportu czy spotykania się z innymi, a tym samym bez możliwości skutecznego regulowania emocji. A tych negatywnych emocji jest obecnie zdecydowanie więcej: składają się na nie zachwiane poczucie bezpieczeństwa, konieczność dostosowania się do nowych, narzuconych okoliczności, kryzysy w rodzinie, strach przed utratą pracy lub niepokój o przyszłość po niedawnej utracie pracy.
Do tego dochodzi lęk z związany z nieprzewidywalnością dalszego rozwoju pandemii.

Eksperci są zgodni co do tego, że największy problem dotyczy osób z tzw. grup ryzyka, czyli osób pijących alkohol w sposób szkodliwy jeszcze przed okresem pandemii lub osób borykających się z chorobą alkoholową. W artykule opublikowanym w październikowym wydaniu czasopisma Lancet, autorzy alarmują, że gwałtowny wzrost spożycia alkoholu w okresie pandemii COVID-19 będzie prowadzić do rozwoju lub nawrotu nałogu u osób znajdujących się w grupie ryzyka. Przypominają, że większość programów wychodzenia z nałogu alkoholowego opiera się na kontaktach ze społecznością, która wspiera i motywuje do walki z tą chorobą.

„Do rozwoju każdego nałogu predysponuje wiele indywidualnych i losowych czynników ryzyka, które wzajemnie ze sobą oddziałują i nakładają się na siebie. Wśród nich możemy wyróżnić m.in. czynniki rodzinne (jak zaburzone relacje i przemoc w rodzinie), środowiskowe (jak bezrobocie lub duża dostępność do substancji psychoaktywnych); a także biologiczne (jak impulsywność czy deficyty poznawcze) oraz psychologiczne (jak niska samoocena czy brak umiejętności radzenia sobie ze stresem)” – podkreśla Bartosz Kehl z Krajowego Biura Do Spraw Przeciwdziałania Narkomanii.

Marta Koton-Czarnecka