Głęboko zaniepokojeni marcową listą leków refundowanych, zwracamy się do Pana Ministra z pytaniem o dostęp do nowoczesnego leczenia dla pacjentek z rakiem jajnika z mutacją w genach BRCA w I linii – piszą w liście otwartym do ministra Miłkowskiego organizacje pacjenckie: Niebieski Motyl, Eurydyki i PARS.
Rak jajnika to niezwykle podstępna choroba. Z uwagi na brak specyficznych objawów i skutecznej profilaktyki większość pacjentek trafia do lekarza w stadium zaawansowanym, najczęściej w rozsiewie. To stadium choroby, w którym nie ma szans na wyleczenie, a choroba ma wówczas charakter nawrotowy. Składa się z następujących po sobie wznów oraz okresów wolnych od choroby, które skracają się z każdym kolejnym nawrotem. U około 70% chorych dochodzi do nawrotu choroby w ciągu 3 lat.
„Strategia leczenia tego nowotworu opiera się na wydłużeniu czasu pomiędzy kolejnymi nawrotami, a dodatkowo na wydłużenia czasu przeżycia. Takie efekty można osiągnąć, dzięki zastosowaniu leków z grupy inhibitorów PARP. Jeden z nich – olaparyb, jest już refundowany w leczeniu nawrotowego raka jajnika BRCA-zależnego. Jak mówią eksperci, refundacja tego leku była „strzałem w dziesiątkę”. Dlatego też z wielką nadzieją obserwowaliśmy wyniki badań leku olaparyb prezentowane w zeszłym roku podczas kongresów ASCO i ESMO. Szczególnie istotne dla nas były te, dotyczące pierwszej linii leczenia, gdzie połowa pacjentek uzyskała aż pięć lat dobrej jakości życia bez wznowy.
Wierzyliśmy, że wyniki te będą ostatecznym argumentem za refundacją tego leku w I linii. Niestety kolejne listy refundacyjne nas rozczarowały, lek nie pojawił się ani na listach w zeszłym roku, ani na styczniowej, ani na tej najnowszej – marcowej. Obecnie, wiele z naszych podopiecznych przyjmuje z sukcesem olaparyb w pierwszej linii leczenia w ramach Ratunkowego Dostępu do Technologii Lekowych. Jak już mówiliśmy, jest to w naszym przekonaniu „proteza”, bo tylko kilka ośrodków jest w stanie zawnioskować o to leczenie. Takie rozwiązanie pogłębia nierówność w dostępie do terapii mającej ogromny wpływ na przeżycie” – podkreślają.
Jak przypominają, chore czekają na terapię 1,5 roku. „Jako organizacje zrzeszające chore, nie możemy pogodzić się z faktem, że nie mamy dostępu do tak przełomowej terapii, która daje ponad 5 letnie przeżycia. To 3,5 roku dłużej niż obecnie dostępny standard leczenia” – wyjaśniają.