Pandemia zwiększa zainteresowanie operacjami bariatrycznymi

Według raportu Światowej Organizacji Zdrowia, na otyłość cierpi co ósma osoba na świecie, a rocznie z powodu chorób, wywołanych otyłością, umiera 2,8 mln osób. Jednocześnie najnowsze badania Światowej Federacji Otyłości i statystyki WHO pokazują ścisłą zależność wyższej śmiertelności na COVID-19 u osób otyłych.
W Polsce, według danych NFZ, nadwagę ma trzech na pięciu dorosłych Polaków, co czwarty jest otyły. Według szacunków specjalistów, do 2030 roku otyły będzie co trzeci Polak, gdyż epidemia otyłości przyspiesza – trzykrotnie od lat 80 XX wieku. Otyłość jest problemem na masową skalę również wśród nieletnich. Obecnie już co czwarte dziecko w Polsce ma nadwagę lub otyłość.

„Otyłość to przewlekła choroba – bo to choroba, a nie przypadłość estetyczna – skracająca długość życia i znacznie obniżająca jego jakość, o skomplikowanym charakterze i wpływie na każdy aspekt życia chorego” – tłumaczy Rafał Mulek, specjalista chirurgii ogólnej i naczyniowej, chirurg bariatra ze Szpitala EuroMediCare we Wrocławiu. – „Do jej wyleczenia potrzebna jest pomoc całego zespołu specjalistów – chirurga, dietetyka, psychologa oraz całego sztabu diagnostów”.

Poziom otyłości mierzy się za pomocą wskaźnika masy ciała – BMI (Body Mass Index). Jeśli nasze BMI wynosi powyżej 25, świadczy to o nadwadze, otyłość zaczyna się od 30.

Przyczyny tej choroby są złożone. Sprzyjająca konfiguracja genów to tylko jedna z przyczyn. Największe znaczenie ma sposób odżywiania, a nawyki żywieniowe wynosi się z domu i dlatego dzieci otyłych rodziców są szczególnie narażone na szkodliwe wzorce. Ponadto, istotny jest również styl życia. Duża dostępność wysokokalorycznych przekąsek – to jedna z pułapek. Szybkie tempo życia, stres, sprzyjają natomiast nieregularnemu jedzeniu, a prawidłowo konstruowana dieta zastępowana jest wieczornymi biesiadami, będącymi nagrodą po trudach codziennego dnia.

„Skutki otyłości należy rozpatrywać na dwóch płaszczyznach – zdrowia i komfortu życia” – mówi Rafał Mulek. – „Po pierwsze, otyły pacjent zaczyna szybciej zapadać na choroby, będącymi pochodnymi otyłości. A jest ich całe spektrum: cukrzyca typu 2., nadciśnienie tętnicze, zaburzenia lipidowe. Potem pojawia się miażdżyca, a to już prosta droga do przedwczesnego zgonu z powodu chorób układu krążenia. Ponadto otyłość doprowadza do problemów z układem ruchu, bezdechu sennego, zaburzeń płodności czy rozwoju niektórych nowotworów, jak rak jelita grubego, piersi, trzonu macicy”.

„Drugi aspekt dotyczy sfery psychicznej pacjenta i funkcjonowania w społeczeństwie. Otyłości często towarzyszy rozwój depresji. Prowadzi to do spadku poczucia własnej wartości, unikania kontaktów towarzyskich, izolacji społecznej, niejednokrotnie gorszej pozycji na rynku pracy jak również problemach w związku. W efekcie często dochodzi do pewnego rodzaju wykluczenia społecznego, wynikającego niekoniecznie z braku akceptacji znajomych czy rodziny, ale z własnego wyboru człowieka dotkniętego otyłością, który z powodu otyłości wybiera samotność” – dodaje.

Na skutecznym leczeniu otyłości zna się, jak pokazuje życie, niewielu. Większość informacji i porad dotyczących poważnej choroby, jaką jest otyłość i nadwaga, Polacy czerpią od internetowych pseudofachowców, pogarszając swój stan zdrowia.

Żeby pacjent mógł zacząć skutecznie leczyć otyłość, musi trafić pod opiekę zespołu specjalistów – dietetyka, psychologa, lekarzy diagnostów oraz chirurga, którzy przeprowadzą pogłębioną diagnozę i przygotują chorego do właściwego leczenia. Dziś powszechnie stosowaną procedurą przy leczeniu otyłości są operacje bariatryczne. Kwalifikują się do nich pacjenci z otyłością III stopnia – z BMI powyżej 40, pacjenci z otyłością II stopnia (BMI 35-40), jeśli występuje u nich choć jedna choroba towarzysząca otyłości, m. in. stłuszczenie wątroby, nadciśnienie tętnicze, choroby zwyrodnieniowe stawów, hiperlipidemia, bezdech senny oraz cukrzyca. Cukrzyca, zwłaszcza źle poddająca się leczeniu farmakologicznemu, jest także zaleceniem do operacji bariatrycznej w przypadku pacjentów z I stopniem otyłości (BMI 30-35).
Wedle powszechnego przekonania, „pod nóż” należy iść dopiero, gdy otyłość bezpośrednio zagraża życiu. Problem w tym, że pacjent zaczyna być w stanie zagrożenia życia w momencie, gdy zaczyna być otyły. Osoby otyłe żyją o co najmniej kilkanaście lat krócej. Badania pokazują, że ryzyko zgonu u osób z BMI powyżej 40 rośnie wśród mężczyzn 7-krotnie, a wśród kobiet 2-krotnie. W Europie około 10-13 proc. zgonów jest spowodowane otyłością.

„Leczenie chirurgiczne jest niesłusznie demonizowane. Operacje bariatryczne (a więc operacje, które mają doprowadzić do redukcji masy ciała) są obarczone bardzo niskim ryzykiem powikłań, a ryzyko zgonu w przebiegu leczenia jest nie większe jak w przypadku leczenia ostrego zapalenia wyrostka robaczkowego i wynosi poniżej 0,1 proc. Trzeba uświadomić społeczeństwu, ale też lekarzom, że leczenie chirurgiczne jest bezpieczne i nie należy go odkładać w czasie” – tłumaczy Mulek. – „Gdy przychodzą do mnie młodzi pacjenci i pytają czy nie jest za wcześnie na leczenie chirurgiczne, to odpowiedź jest jedna – im dłużej czekasz, tym bardziej tracisz szansę na normalne życie. To właśnie młody człowiek zyska najwięcej, bo dzięki temu ma szanse na długie, aktywne i zdrowe życie. Osoby powyżej 60. roku życia walczą już raczej o poprawę komfortu funkcjonowania, a nie o długość życia. Dlatego tak istotne jest, aby już młode osoby cierpiące na otyłość były świadome konsekwencji tej choroby. A niestety tej zaawansowanej otyłości wśród młodych przybywa”.

Zdaniem Rafała Mulka, który wykonał wraz z zespołem około tysiąca operacji bariatrycznych, obecnie używane techniki laparoskopowe oraz wieloletnie doświadczenie zespołów lekarskich powodują, że zabiegi chirurgicznego leczenia otyłości są niezwykle bezpieczne i skuteczne, dlatego staja się coraz popularniejsze wśród Polaków.

„To efekt kuli śniegowej. Widzimy coraz większe zainteresowanie tego typu zabiegami. Zwłaszcza, jeśli uświadomimy sobie korzyści zdrowotne, które przynosi operacja bariatryczna – w jej wyniku pacjent pozbywa się lub znacznie ogranicza nasilenie chorób wywołanych otyłością” – mówi Rafał Mulek. – „W ostatnich miesiącach duży wpływ na zwiększenie liczby operacji w naszym szpitalu ma epidemia COVID 19, przy jednoczesnym dużym spadu liczby operacji w szpitalach systemowych, które z tego samego powodu odwołują planowane zabiegi. Osoby otyłe, obciążone wieloma chorobami współistniejącymi, mają gorsze rokowania w przebiegu zakażenia koronawirusem. Dlatego wiele osób, które odkładało zabieg latami, zdecydowało się go wreszcie przeprowadzić”.

Najnowszy raport opublikowany przez Światową Federację Otyłości pokazuje, że ryzyko zgonu z powodu COVID-19 jest około 10 razy wyższe w krajach, w których większość populacji ma nadwagę. W krajach ludzi szczupłych tj. Wietnamie, Japonii, Tajlandii czy Korei Południowej wskaźnik śmiertelności z powodu COVID-19 był niski i wynosił 10 osób na 100 tys. Odpowiednio w krajach ludzi otyłych (ponad 50 proc. populacji) śmiertelność wynosiła 100 na 100 tys. Osoby otyłe przechodzą zakażenie zdecydowanie gorzej i trudniej im pozbyć się wirusa z organizmu, gdyż mechanizmy immunologiczne są zaburzone. Otyłość – to drugi – po wieku – czynnik wpływający na przebieg zakażenia COVID-19.