W Polsce 29% kosztów medycznych pokrywamy z własnej kieszeni. W Czechach to jedynie 17%, a w Niemczech 15%. Po prywatne leczenie sięgamy dlatego, że nie chcemy czekać w kolejce do NFZ. Najpilniejszymi problemami, na których się obecnie skupiamy, są wady kręgosłupa i zdrowie psychiczne. Zainteresowanie pomocą psychologiczną wzrosło o 36% r/r.
Po III kwartałach 2020 r. liczba Polaków posiadających prywatne ubezpieczenie zdrowotne wzrosła o 10,6% (r/r), a wartość składki przekroczyła łącznie 665 mln złotych, poinformowała niedawno Polska Izba Ubezpieczeń (PIU). Ponadto, z opublikowanego przez GUS Narodowego Rachunku Zdrowia wynika, że wydatki prywatne Polaków (w tym zakup leków), to prawie 29% wszystkich kosztów medycznych. Kiedy porównamy to z grudniowymi wynikami Eurostat dla całej UE, okazuje się, że w Polsce wydaje się więcej środków prywatnych na zdrowie niż w Czechach (17%) i niemal dwukrotnie więcej niż za naszą zachodnią granicą – w Niemczech tylko 15% kosztów pokrywanych jest z budżetów domowych.
Uznawane za modelowe Czechy wydają na ochronę zdrowia 5,3% PKB, podczas gdy my 3,9%. Zanim nadrobimy tę różnicę, doraźnym rozwiązaniem wydają się wydatki prywatne, w tym dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, coraz częściej włączane do systemu benefitów przez polskich pracodawców. Według nowych danych PIU posiada je już 3,1 mln Polaków. Łatwa dostępność badań, szybkość konsultacji specjalistycznych i brak obowiązkowych skierowań to w wielu przypadkach korzyści, które bardzo cenią polscy pacjenci. Według ekspertów wielu Polaków szuka pomocy poza systemem publicznym po prostu dlatego, że nie chce lub wręcz nie może czekać w długiej kolejce do świadczeń opłacanych przez NFZ. System publiczny – w ramach którego wciąż odbywa się leczenie większości poważnych problemów – został dotknięty w ub. roku prawdziwą zapaścią. Wychodzenie z niej może zająć znacznie więcej czasu, niż się dziś wydaje. W szczególności dotyczy to wizyt u specjalistów, w kolejce do których możemy czekać wiele miesięcy, o ile nie lat.
W 2020 r. duża część opieki medycznej świadczona była zdalnie, zwłaszcza podczas pierwszej fali pandemii, co spowodowało też, że wiele osób rezygnowało lub odkładało pomoc na później. Jednak po spadkach związanych z lockdownami, od września ub. roku liczby wizyt lekarskich zaczęły znacząco rosnąć, w październiku wracając do poziomów z 2019 r. Nie oznacza to jednak, że telemedycyna poszła w odstawkę. Porady zdalne nadal cieszą się wysokim zainteresowaniem i stanowią ponad 30% konsultacji internistycznych i specjalistycznych – zwłaszcza te mające pomóc ratować złą kondycję psychiczną spowodowaną izolacją. Zainteresowanie poradami psychiatrycznymi i psychologicznymi nadal pozostaje wysokie, wzrosło o 36% r/r. Polacy potrzebują pomocy i chcą się leczyć.