Od początku pandemii z powodu COVID-19 zmarło ponad 160 pielęgniarek i położnych. Pracujemy w stresie, pośpiechu, natężeniu, bo jest nas za mało. Dlatego protestujemy – tłumaczy powody dzisiejszego strajku przed Sejmem Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP). W ten sposób pielęgniarki świętują „Międzynarodowy Dzień Pielęgniarek i Położnych”.
Krystyna Ptok w rozmowie Piaseckiego na antenie TVN24 podkreśliła, że główne postulaty dotyczą warunków pracy.
„Stale pogarszające się warunki wykonywania zawodu w ogóle nie zachęcają młodych osób do podejmowania pracy. Mamy taką sytuację, że 5,6 tys. osób kończy rocznie szkoły, a pracę podejmuje 3,6 tys.” – mówiła.
„Z naszych wynika, że z zawodu w tym roku wychodzi 10,5 tys. pielęgniarek, a wchodzi 3,6 tys. To jest przepaść. Podczas protestu w 2015 roku też mówiliśmy o malejącej liczbie pielęgniarek, o braku zastępowalności pokoleniowej. Wówczas zostało podpisane porozumienie z ministrem Marianem Zembalą i ministrem Łukaszem Szumowskim, że tej grupie zawodowej stworzy się lepsze warunki płacowe. I wtedy ten mechanizm zadziałał. Zaczęły wracać do zawodu osoby, które pracowały w innych dziedzinach gospodarki, odnawiały prawo wykonywania zawodu i przychodziły” – tłumaczyła.
Pielęgniarki chcą zaapelować do posłów o odrzucenie ustawy o najniższych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia.
„To jest zła ustawa. Bardzo duża rzesza – 150 tys. pielęgniarek – potraktowana jest w niej w sposób krzywdzący. Ustawa w ogóle nie uwzględnia takich czynników, jak: doświadczenie zawodowe, odpowiedzialność, złożoność zadań. Zarówno odpowiedzialność za pacjenta, jak i za inne grupy pracownicze” – wyjaśniała.