„W mediach głównie podkreślane jest, że brakuje leków dla cukrzyków i życie cukrzyków jest zagrożone, że brakuje terapii hormonalnych oraz że brakuje popularnych leków, antybiotyków dla dzieci. Rzeczywiście, czasowe braki – tak jak co 2 miesiące publikujemy – mogą występować. Wiąże się to najczęściej ze zwiększonym zapotrzebowaniem na te medykamenty” – wyjaśniał podczas konferencji rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. – „Nie można jednak straszyć ludzi, że zabraknie dla nich leków, bo to jest nieprawda”.
Przypomnijmy, że Ministerstwo Zdrowia opublikowało listę leków i wyrobów medycznych, których od lipca może brakować w aptekach. Na lipcowym wykazie znalazło się 215 pozycji – to o trzy więcej niż w maju. Wśród leków zagrożonych niedostępnością są m.in. preparaty na astmę, zakrzepicę, nadciśnienie tętnicze, cukrzycę czy depresję.
„W przypadku cukrzycy zapotrzebowanie na jeden z leków, który pojawił się na liście antywywozowej, wzrosło w tym roku pięciokrotnie. To między innymi z tego powodu, że jest wykorzystywany przy okazji stosowania różnego rodzaju diet odchudzających. Stąd zapotrzebowanie na ten lek wzrosło” – tłumaczył rzecznik.
„Co do leków dotyczących terapii hormonalnej, zapotrzebowanie tak bardzo rośnie, że producenci nie są w stanie go zaspokoić. Większym problemem była oczywiście pewna niedostępność antybiotyków dla dzieci, która wiązała się z epidemią” – dodał Andrusiewicz.
Jak wyjaśniał resort zdrowia rozmawia z producentami na temat zwiększenie dostaw. „Dostawy będą zwiększane, ale nie łudźmy się, że pokryją całość zapotrzebowania. Nie jest jednak tak, że te leki nie mają zamienników, bo mają” – podkreślał rzecznik.
Ministerstwo Zdrowia co dwa miesiące aktualizuje listę leków zagrożonych brakiem dostępności na terenie Rzeczpospolitej. Zgodnie z tzw. ustawą antywywozową na liście umieszczane są leki, których brakuje w 5 proc. aptek w danym województwie.