W siedzibie Najwyższej Izby Kontroli odbyła się debata poświęcona sytuacji popandemicznej w polskiej służbie zdrowia. NIK przedstawiła wyniki kontroli funkcjonowania szpitali, zarządzania zasobami oraz współpracy pomiędzy poszczególnymi organami państwa podczas pandemii COVID-19.
Jak wynika z ustaleń kontrolerów NIK: łóżka przeznaczone dla pacjentów zakażonych SARS-CoV-2 nie były podczas pandemii wykorzystywane optymalnie, leczenie osób z innymi schorzeniami zostało znacznie ograniczone, a personel medyczny nie był regularnie testowany. Kontrola NIK pokazała, że badane przez Izbę szpitale nie były przygotowane do działania w warunkach epidemii COVID-19 i że wprowadzone po jej ogłoszeniu zmiany nie zapewniły im prawidłowego funkcjonowania. Dyrektorzy poszczególnych placówek medycznych podjęli starania, by leczyć chorych zakażonych SARS-CoV-2, kosztem tego było znaczne ograniczenie możliwości leczenia pacjentów dotkniętych innymi schorzeniami.
„Liczba zgonów w 2020 r. przekroczyła o ponad 100 tys., a w 2021 r. o blisko 154 tys. średnioroczną wartość z ostatnich 50 lat. Średnia nadmierna śmiertelność wzrosła o blisko 15%. Najwyższa Izba Kontroli obserwując sytuację od początku pandemii COVID-19 zajęła się monitorowaniem funkcjonowania służby zdrowia. Kontrolerzy NIK zwrócili szczególną uwagę na zarządzanie kadrą medyczną, zakupy środków ochrony osobistej finansowane ze środków publicznych” – mówi Piotr Miklis, Dyrektor Delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Katowicach.
„W trakcie trwania pandemii cały system opieki skoncentrował się na COVID-19, w wielu przypadkach pominąwszy pozostałe choroby. Kluczowym aspektem było w tym czasie zarządzanie kadrą medyczną i dostępnymi w szpitalach miejscami dla pacjentów. Wyniki kontroli pokazują, że nie osiągnięto na tym polu odpowiedniej optymalizacji. Często nawet w okresach wzmożonych zachorowań miejsca dostępne dla osób chorych na COVID-19 pozostawały niewykorzystane. W tym samym czasie obserwowaliśmy rosnące kolejki pacjentów oczekujących na wizytę u lekarza lub zabieg w szpitalu. Niestety doprowadziło to do powstania zjawiska tzw. długu zdrowotnego, bo odcięci od świadczeń zdrowotnych Polacy nie przestali chorować. Skutki tego widzimy dziś i będą nam one towarzyszyć w kolejnych latach” – tłumaczy Miklis.
Eksperci podczas debaty zwracali uwagę na kwestię szybkości podejmowania decyzji i konieczność podejmowania ich w oparciu o fakty. Paneliści podkreślali, że warto, by dzięki doświadczeniu pandemii COVID-19 wypracować rozwiązania, do wykorzystania w przyszłości, w systemie ochrony zdrowia.
„Szybkość podejmowania odpowiednich decyzji, to ważny aspekt przy ocenie pandemii w Polsce. Na początku 2020 r. zagrożenie związane z SARS-CoV-2 było przez władze lekceważone, mimo coraz głośniejszych sygnałów o niebezpieczeństwie i rosnącej liczbie dowodów naukowych, że nie jest to 'tylko paragrypa’. Zabrakło systemowych rozwiązań i koordynacji przez państwo działań w obszarach kluczowych dla bezpieczeństwa obywateli. Nie zadbano odpowiednio o dostępność do płynów dezynfekcyjnych i masek ochronnych, których ceny w krótkim czasie ogromnie wzrosły. Program testów na obecność koronawirusa był realizowany, inaczej niż w większości krajów UE, w skali minimum. Zabrakło rzetelnych działań informacyjnych koordynowanych przez państwo, a w momencie podjęcia akcji szczepień przeciwdziałania propagandzie antyszczepionkowej” – uważa lek. med. Krzysztof Łanda, Przewodniczący Komisji Zdrowia Business Centre Club.
„Pandemia to nie jest tylko problem zdrowotny, ale szerzej gospodarczy, ekonomiczny i finansowy. W przyszłości z pewnością ważne jest by powstało ciało doradcze skupiające przedstawicieli wielu branż i sektorów, w zakresie szerokich i różnorodnych kompetencji. Braki na tym polu widać przy wprowadzeniu lockdownu. To dobrze, że lockdown został wprowadzony szybko, ponieważ pozwolił nam „nauczyć się” wirusa i zaplanować celowane działania, jednak trwał zbyt długo, co odbiło się negatywnie na funkcjonowaniu wielu gałęzi gospodarki” – dodaje Łanda.
NIK sprawdził także w jaki sposób system poradził sobie z powszechnymi w ochronie zdrowia brakami kadrowymi. Jednym z przyjętych rozwiązań były tzw. dodatki covidowe dla pracowników medycznych.
„Niestety sposób przyznawania dodatków i zasady z tym związane nie były jednolite. W większości nie były one uzależnione ani od czasu przepracowanego z pacjentami chorymi na COVID-19, ani od liczby udzielonych świadczeń. Dodatek wypłacano również takim pracownikom, którzy kontakt z chorymi mieli bardzo sporadyczny np. 30-40 minut w skali całego miesiąca. Co więcej pojawiły się przypadki, że dodatek przyznawano jednej osobie po dwa-trzy razy” – dodaje Piotr Miklis z Najwyższej Izby Kontroli.
„Wprowadzone dodatki w wielu przypadkach powodowały, że personel szpitala otrzymywał prawo do dodatku po przepracowaniu kilku godzin i nie był motywowany do kolejnych dyżurów, tylko przenosił się do innych szpitali, aby tam uzyskać kolejny dodatek. Również szpitale tymczasowe oferowały ponadstandardowe stawki i wyniku tego następował drenaż personelu z wielu działających w trudnej sytuacji placówek szpitalnych co utrudniało ich działanie i powodowało rezygnacje np. z zabiegów planowych” – uzupełnia lek. med. Czesław Ducki – Dyrektor ds. Organizacji i Zarządzania oraz zastępca Dyrektora ds. Medycznych, Mazowiecki Szpital Bródnowski w Warszawie.
Eksperci zaznaczyli, że okres kryzysu to wyzwanie dla wszystkich i w tym szczególnym okresie kluczowa jest rola liderów w ujęciu krajowym, ale też w ujęciu lokalnym, w każdej placówce na pierwszej linii frontu. Wielu dyrektorów szpitali w pierwszym okresie pandemii stanęło na wysokości zadania i samodzielnie podejmowało niezbędne działania. W tym czasie często brakowało wiedzy i jasnych komunikatów systemowych, wręcz decyzje były zmieniane np. w aspekcie konieczności stosowania maseczek ochronnych.
Trudności w komunikacji występowały też w wielu obszarach np. w definiowaniu u kogo wykonywać testy na obecność koronawirusa, w jakiej kolejności szczepić kolejne grupy zawodowe, kto podlega kwarantannie czy jakie stosować leczenie przy potwierdzonym zakażeniu SARS-CoV-2 jednoznaczna.
„Innym ważnym aspektem w zakresie komunikacji były sytuacje, gdy dyrektorzy szpitali z godziny na godzinę otrzymywali decyzje wojewody o utworzeniu tzw. łóżek covidowych, gdy na tych łóżkach byli przecież leczeni pacjenci. Nie było możliwości, aby ich przenieść na inne oddziały np. internistyczne, bo tych miejsc brakuję cały czas, nawet w okresie przed pandemią. W efekcie decyzje te były nie do realizacji w wyznaczonym terminie i zmniejszały możliwości leczenia pacjentów „niecovidowych”. Z tego faktu wynika też obecnie występujący tzw. „dług zdrowotny” „– dodaje Czesław Ducki z Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego w Warszawie.
„Niestety lekarze nie mieli dostępu do informacji aktualnej liczby wolnych łóżek covidowych przez co dużo czasu zabierało nam przeniesienie pacjentów do innych ośrodków. Również zasady przyjmowania pacjentów do tzw. szpitali tymczasowych były tak określone, że przyjmowały one najchętniej pacjentów z potwierdzonym zakażeniem COVID, ale „zdrowych” bez innych chorób, co ograniczało odpowiednie wykorzystanie łóżek w nich znajdujących się. Powodowało to znaczące przeciążenie szpitali przy nie wykorzystanych łóżkach w szpitalach tymczasowych. Innym ważnym rozważaniem jest opracowanie szybkiej ścieżki do oceny nowych technologii medycznych przez upoważnione instytucje takie jak Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, gdyż w obszarze medycznym i internetowym było dużo nie zweryfikowanych informacji w zakresie leczenia pacjentów covidowych, w pierwszym okresie w aspekcie chlorochiny, a później azytromycyny czy amantadyny” – stwierdził Ducki.
Rozwiązanie na przyszłość to spójna komunikacja i standaryzacja postępowania w konkretnych sytuacjach. Pozytywne efekty takiego działania wystąpiły podczas dystrybucji szczepionek czy leków przeciw COVID-19.
„Dane dotyczące liczby lekarzy i pielęgniarek są różne. Według Eurostatu mamy najmniej lekarzy i pielęgniarek w systemie w całej UE, ale według map potrzeb zdrowotnych i GUS zbliżamy się do średniej UE. Kluczowa w kontekście kadr jest zatem nie tylko ich liczba, ale ich odpowiednia alokacja terytorialna i kompetencyjna. Pandemia przyspieszyła proces współdzielenia kompetencji, dzięki któremu prawo do wykonywania szczepień uzyskali farmaceuci, fizjoterapeuci czy pielęgniarki. Gdyby nie pandemia nie moglibyśmy zaszczepić się dziś w aptece. Jestem przekonana, że procesy dzielenia kompetencji będą wkrótce dotyczyły wykorzystania w procesie diagnostyki i leczenia sztucznej inteligencji – programów komputerowych, aplikacji itp. Zwiększy to przepustowość systemu ochrony zdrowia i pozwoli zaoszczędzić dużo pieniędzy” – uważa dr hab. Iwona Kowalska-Bobko, prof. UJ, Dyrektor Instytutu Zdrowia Publicznego Wydział Nauk o Zdrowiu, Uniwersytet Jagielloński Collegium Medicum.
Eksperci zwracali uwagę na brak powszechnego wykorzystania rozwiązań systemowych, które wypracowano w innych krajach. Działo się tak mimo tego, że polscy specjaliści mieli dostęp do gotowych rozwiązań i mogli dokonać oceny stopnia ich skuteczności.
„Na początku pandemii w Europie uczestniczyliśmy w misji humanitarnej w Lombardii we Włoszech. Na miejscu zaobserwowaliśmy, że lokalne władze szybko wprowadziły szereg rozwiązań, które zdecydowanie poprawiły funkcjonowanie opieki zdrowotnej. Wprowadzono metody centralnej koordynacji i zarządzania kryzysem pandemicznym, ciężar walki z pandemią przeniesiono poza szpitale, które służyły przede wszystkim do hospitalizacji ciężko chorych pacjentów. Identyfikacja osób zakażonych, wstępna diagnostyka ukierunkowana na ocenę zagrożeń związanych z zakażeniem SARS-CoV-2 była prowadzona w specjalnie do tego przygotowanych strefach przed szpitalami. W odniesieniu do osób leczonych ambulatoryjnie – w domu – wprowadzono proste i jednocześnie bardzo użyteczne metody wskaźnikowej oceny ryzyka zaostrzenia przebiegu choroby, które w codziennej praktyce lekarzy rodzinnych powszechnie zaangażowanych w walkę z pandemią, okazały się niezwykle przydatne w identyfikacji pacjentów wymagających pilnej hospitalizacji” – mówi gen. broni prof. dr hab. n. med. Grzegorz Gielerak, Dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.
Niestety wnioski i rekomendacje wypracowane na podstawie doświadczeń misji we Włoszech nie zostały należycie, tj. w systemowy sposób rozpowszechnione i wykorzystane w warunkach polskiej opieki zdrowotnej.
„Gotowe wytyczne, które co warto podkreślić do końca pandemii zachowały swoją aktualność w 70-80 proc., opisujące zasady postępowania z zakażonymi chorymi, tak w warunkach ambulatoryjnych, jak i podczas hospitalizacji, znalazły zastosowanie jedynie w tych podmiotach leczniczych, które samodzielnie poszukiwały i doskonaliły metody i sposoby leczenia chorych z COVID-19. Natomiast w skali kraju do początku 2021 roku odczuwalny był brak jednolitych, powszechnie obowiązujących, rekomendowanych do powszechnego stosowania zaleceń, fachowych wytycznych, szczegółowo definiujących kwestie związane z leczeniem i opieką osób zakażonych na różnych etapach zaawansowania choroby, w tym uwzględniających nasilenie występowania czynników ryzyka ciężkiego przebiegu, zgonu” – dodaje Gielerak.
Debata dotycząca popandemicznego bilansu była kolejnym wydarzeniem prezentującym wyniki kontroli szczególnie ważnych dla polskiego społeczeństwa. Celem tego typu dyskusji jest wypracowanie najlepszych rozwiązań, które w przyszłości będą zaimplementowane przez organy państwowe.