Szacuje się, że obecnie w Polsce brakuje ok 50 tys. lekarzy. Tymczasem w przygotowaniu są regulacje prawne, których konsekwencją nie będzie zmniejszenie liczby lekarzy, ale udrożnienie ścieżki przechodzenia części lekarzy z dotychczasowych specjalizacji medycznych do tzw. „medycyny estetycznej”. Nie ma takiej specjalizacji jak medycyna estetyczna, zarówno w Polsce jak i na świecie. Jest to obszar zajmujący się usługami estetycznymi ukierunkowany głównie na poprawę urody. Spór toczy się obecnie na dwóch frontach – jeden to próba ograniczenia możliwości wykonywania sporej części zabiegów kosmetologom, a drugi to próba zdeprecjonowania zawodu kosmetologa, który jest wykładany od ponad 20 lat także na uczelniach medycznych.
Jeśli lekarze będą upiększać to kto będzie leczył?
Lekarze od lat coraz liczniej wkraczają na rynek związany z urodą. Oferują zabiegi likwidujące zmarszczki, odchudzające, ujędrniające, depilujące niechciane włoski czy redukujące widoczne na skórze naczynka. Nie ma w tym oczywiście nic złego – każdy przecież ma prawo świadczyć takie usługi, jakie chce.
Problem tkwi w tym, że lekarze zajmujący się urodą chcą zakazać wykonywania większości zabiegów kosmetologom. Prace nad regulacjami prawnymi nabierają tempa. Już wkrótce z tysięcy gabinetów kosmetologicznych w całej Polsce mogą zniknąć setki zabiegów, które realnie poprawiają jakość życia kobiet i mężczyzn.
Kosmetologów jest 3 razy więcej niż górników
Na przestrzeni ponad 25 lat uczelnie w Polsce opuściły setki tysięcy wykwalifikowanych kosmetologów. Wielu z nich kończyło prestiżowe uniwersytety medyczne. Kosmetolog po studiach magisterskich jest specjalistą, który przez 5 lat uczy się anatomii i sposobu funkcjonowania skóry. Poznaje przyczyny i sposoby likwidowania problemów estetycznych z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii i innowacyjnych składników aktywnych. Uczy się anatomii, fizjologii, biochemii, farmakologii, dermatologii, immunologii, mikrobiologii… Po to, by zapewnić klientom najskuteczniejsze i najbezpieczniejsze metody kuracji.
Na przestrzeni tych lat na kierunku kosmetologia na rynek zostało wypuszczonych ok. 200 tys. absolwentów. Ok 30 tys. z nich prowadzi z powodzeniem własne gabinety kosmetologiczne. To oznacza, że bardzo ostrożnie licząc cały rynek związany zawodowo z kosmetologami to grupa nawet 300 tys. osób. Nie da się też ukryć że w większości są to kobiety. Dla porównania warto przypomnieć, że według danych ARP na koniec maja 2021 r. sektor węglowy w Polsce zatrudniał 78,9 tys. pracowników.
Tymczasem, gdy w połowie 2022 roku odbywało się posiedzenie sejmowej Komisji Zdrowia, która dyskutowała o możliwości zakazania kosmetologom wykonywania wielu zabiegów, przedstawicielom kosmetologów odmówiono udziału w posiedzeniu. Spór, które zabiegi zaliczają się do kosmetologii a które do tzw. „medycyny estetycznej” dotyczy między innymi takich zabiegów jak: depilacja laserowa, peelingichemiczne, endermologia, mezoterapia czy zabiegi na trądzik.
„Medycyna estetyczna” jest bardziej opłacalna niż specjalizacje typowo medyczne
Jeśli zabiegi wykonywane do tej pory przez wykwalifikowanych kosmetologów będą mogli wykonywać tylko lekarze, zgodnie z prawami ekonomii będzie to oznaczać wzrost cen zabiegów i mniejszą ich dostępność. Zgodnie z informacjami zamieszczonymi na stronie Naczelnej Izby Lekarskiej, w 2021 roku było 2628 aktywnych zawodowo lekarzy dermatologów. Gabinetów kosmetologicznych według różnych danych jest w Polsce ok. 30 000. Nie wydaje się więc, aby dermatolodzy byli w stanie przejąć klientów gabinetów kosmetologicznych Osiągnęliśmy jako społeczeństwo na przestrzeni lat dużą dostępność do usług o charakterze estetycznym. Działania wybranej grupy lekarzy mogą spowodować, że nagle na podstawowe zabiegi poprawiające urodę i samopoczucie stać będzie stać tylko najzamożniejszych.
Po wprowadzeniu ograniczeń w wykonywaniu zabiegów przez kosmetologów i oddaniu ich tylko lekarzom, należy się liczyć ze wzrostem atrakcyjności tego typu działalności. W rezultacie cześć lekarzy może porzucić dotychczasowe specjalizacje medyczne i otworzyć gabinety tzw. „medycyny estetycznej”. Warto podkreślić, że ustawa o zawodzie lekarza uprawnia do leczenia, nie ma tam żadnych zapisów na temat działań ukierunkowanych na poprawę urody. Nie ma prawa, które tego zabrania, a skutek może być taki, że jeszcze mocniej ograniczy się pacjentom dostęp do leczenia.
Przypomnijmy, że z danych OECD wynika, że w Polsce przypada 2,4 lekarza na tysiąc mieszkańców, w Czechach 4,1 a w Niemczech 4,4. Główny Urząd Statystyczny wskazuje, że w Polsce jest 140 tys. lekarzy, przy czym aż 25 procent nich jest wieku emerytalnym, czyli 65 plus. Założyć więc można, że brakuje w Polsce ok 50 tys. lekarzy. Znaczące zwielokrotnienie atrakcyjności pracy w usługach estetycznych może spowodować zwiększenie grupy lekarzy w zakresie poprawy urody. Liczba lekarzy będzie się nadal zgadzała w statystykach GUS, jednak dostępność do ważnych specjalizacji medycznych, do których lekarze zostali powołani dla pacjentów radykalnie spadnie. Zwłaszcza, że po wprowadzeniu nowych regulacji, prowadzenie gabinetu tzw. „medycyny estetycznej” przez lekarza będzie bardzo atrakcyjne finansowo. Praca w prywatnych placówkach już dziś jest bardziej korzystniejszym finansowo wyborem. Jeśli niektóre zabiegi kosmetyczne będzie można wykonać tylko u lekarza, kobiety, które chcą np. zredukować zmarszczki, będą zmuszone kierować się właśnie do nich.