Dr Karniej – Nowotwory związane z modyfikowalnymi czynnikami ryzyka to niepotrzebne obciążenie dla polskiego społeczeństwa

4 lutego to wyjątkowa data dla osób, które musiały zmierzyć się z chorobą nowotworową, ich rodzin, lekarzy i wszystkich innych, którzy mają świadomość jak olbrzymim wyzwaniem dla współczesnego systemu opieki medycznej są nowotwory. W 2000 roku w Paryżu, na Międzynarodowym Szczycie Walki z Rakiem zorganizowanym pod patronatem prezydenta Francji Jacques Chiraca, ogłoszono ten dzień Międzynarodowym Dniem Walki z Rakiem. O ironio, cztery lata wcześniej poprzednik Chiraca, Francois Mitterand zmarł z powodu raka prostaty, którego przez wiele lat ukrywał przed opinią publiczną.

W tym roku, na kilka dni przed Dniem Walki z Rakiem Komisja Europejska i OECD przedstawiły wspólny raport poświęcony wyzwaniom i nierównościom w walce z nowotworami, z którymi mierzą kraje Unii. Polska, na tle unijnej 27-tki, wypada bardzo źle. Polacy umierają z powodu raka częściej niż inni Europejczycy. Wykrywalność nowotworów jest znacznie niższa niż unijna średnia. Podobnie jak dostępność leczenia i profilaktyki nowotworowej.

„Skoro nie jesteśmy w stanie szybko przebudować polskiego systemu opieki medycznej, tak żebyśmy mogli skutecznie wykrywać i leczyć nowotwory, to musimy im lepiej zapobiegać i ograniczyć możliwość ich wystąpienia” – komentuje dr Piotr Karniej z Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego. – „Nowotwory związane z modyfikowalnymi czynnikami ryzyka to niepotrzebne obciążenie dla polskiego społeczeństwa. Co drugi Polak jest otyły, co czwarty dorosły pali papierosy, a blisko co dziesiąty nadużywa alkoholu. Te trzy czynniki ryzyka odpowiadają za zdecydowaną większość przypadków raków płuc i jelita grubego” –  ocenia specjalista zdrowia publicznego.

Od lat główną bolączką polskiego systemu opieki medycznej są zbyt niskie nakłady finansowe. Według najnowszego raportu OECD i Komisji Europejskiej Polacy mają dostęp tylko do 1/3 terapii powszechnie stosowanych w europejskiej onkologii, w tym do zaledwie połowy najnowocześniejszych metod leczenia nowotworów.

„Leczenie chorób wywołanych przez palenie papierosów, nadwagę i picie alkoholu to jedni z największych pożeraczy pieniędzy NFZ” – przypomina dr Karniej. – „Co roku z powodu chorób wywołanych paleniem umiera ponad 80 tysięcy osób, a leczenie palaczy pochłania nawet 15% całości nakładów na system opieki zdrowotnej. Choroby wywołane przez alkohol to, według raportu badaczy z SGH, nawet 35 tysięcy zgonów rocznie oraz koszty leczenia i straty dla gospodarki idące w dziesiątki miliardów złotych rocznie”.

Kluczem do redukcji zapadalności na nowotwory, związane ze stylem życia jest odpowiednia polityka zdrowotna państwa, także ta dotyczą regulacji podatkowych i ograniczania dostępu do najbardziej szkodliwych produktów.

„WHO bardzo jasno wskazuje, że podnoszenie opodatkowania papierosów skutecznie zniechęca do kupowania papierosów, głównie wśród nieletnich. To jeden z pomysłów, który już jest wprowadzany w Polsce, jednak z niezrozumiałych przyczyn ustawodawca łagodniej podatkowo traktuje papierosy niż wyroby nikotynowe o udowodnionej zredukowanej szkodliwości. Podobnie jest z podatkiem cukrowym, który zmniejsza dostępność słodzonych cukrem produktów, pojawiają się za to na rynku napoje i produkty wykorzystujące alternatywne słodziki bezcukrowe. Pojawił się też nowy pomysł ograniczenia dostępu do tzw. energetyków, napojów wysokokofeinowych wśród dzieci, na który też warto zwrócić uwagę jako na element ograniczania dostępności do takich artykułów przez młodych ludzi” –  wylicza dr Karniej. – „Można iść jeszcze dalej i wprowadzić, wzorem Nowej Zelandii, radykalizację walki z papierosami poprzez stopniowy zakaz sprzedaży papierosów osobom, które za kilka czy kilkanaście lat będą wchodziły w dorosłość. Politykę zakazów trzeba jednak umieć rozsądnie wyważyć. Nowa Zelandia to robi, zostawiając uzależnionym furtkę do mniej szkodliwych produktów. Po drugiej stronie jest np. Bhutan, który też wprowadził zakaz sprzedaży papierosów, ale nie zaoferował palaczom nic w zamian. W efekcie z kraju, w którym przed zakazem palił 1% społeczeństwa – dzisiaj pali 26%”.

W przypadku papierosów dodatkowym problemem jest niska skuteczność programów namawiających do rzucania palenia. W Polsce, według ostatnich badań CBOS i raportu WHO, regularne palenie tytoniu deklaruje co czwarty dorosły (ok. 7,6 mln Polaków). I od blisko dekady odsetek palaczy stoi w miejscu. Polacy, jak podaje jedno z ostatnich badań Eurobarometru, nie chcą rzucać palenia. Tylko co 9 palacz deklaruje, że chciałby rozstać się z nałogiem. Gorzej jest tylko na Węgrzech i w Rumunii.

Eksperci z Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego, Szkoły Zdrowia Publicznego, Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, Polskiego Towarzystwa Medycyny Rodzinnej, Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia, Porozumienia Zielonogórskiego i Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego proponują w przypadku palenia czterostopniowe podejście do prewencji w przypadku palenia.

„Nie tylko z punktu widzenia palącego pacjenta czy osób z jego otoczenia, ale także z perspektywy zdrowia publicznego, każdy sposób zmniejszenia ekspozycji społeczeństwa na dym tytoniowy jest korzystny i powinien być akceptowany” – podkreślają eksperci wszystkich wspomnianych instytucji w stanowisku opublikowanym w czasopiśmie „Lekarz POZ”.

„Po pierwsze, edukacja i kreowanie zdrowego stylu życia. Po drugie, ograniczanie dostępności papierosów. Po trzecie, pomoc poprzez nikotynowe terapie zastępcze w zerwaniu z nałogiem przez palaczy, którzy są gotowi go rzucić. I wreszcie, jako element prewencji trzeciorzędowej, w przypadku osób, które nie chcą zerwać z nałogiem, ograniczenia skutków zdrowotnych poprzez techniki redukcji szkód” – wylicza dr Karniej, jeden ze współautorów wspomnianego stanowiska.

Ślady podobnego podejścia można znaleźć we wspominanej przez dra Karnieja polityce Nowej Zelandii. Od tego roku w tym kraju zmniejszy się liczba punktów, w których będzie można kupić papierosy. Tamtejszy rząd planuje wprowadzić zakaz sprzedaży papierosów o wysokiej zawartości nikotyny, tak by ograniczyć dostępność i atrakcyjność używki wśród osób, które jeszcze nie są uzależnione.

Z drugiej strony, rząd w Wellington, bogatszy o doświadczenie Bhutanu, nie zapomina o dorosłych palaczach, którzy nie chcą przestać palić i wdraża na szeroką skalę programy redukcji szkód, w których wykorzystuje bezdymne produkty z nikotyną – e-papierosy i podgrzewacze tytoniu. Obydwie alternatywy dla papierosów, których używanie jest tam nazywane „wapowaniem” uznaje się za „znacznie mniej szkodliwe i ryzykowne dla zdrowia” w porównaniu z paleniem papierosów.

„Pojawienie się produktów do wapowania w ostatniej dekadzie dało nowe możliwości osobom palącym. Ci, którzy nie są gotowi by rzucić albo nie są w stanie tego zrobić, mają teraz alternatywę, która jest znacznie mniej kosztowna i ryzykowna dla zdrowia” – stwierdza nowozelandzkie ministerstwo zdrowia w rządowym planie walki z papierosami.

Rozwiązania podobne do pomysłów rządu Nowej Zelandii rozważa kilka innych krajów, takich jak Dania, której rząd już przedstawił wstępną propozycję zakazu sprzedaży papierosów dla przyszłych pokoleń, czy Wielka Brytania, w której pojawił się pomysł podniesienia legalnego wieku sprzedaży papierosów.

Nawet branża tytoniowa zaczyna powoli dostrzegać, że konieczność zakończenia produkcji papierosów może być nie do uniknięcia. Jeden z wiceprezesów Philip Morris przyznał w wywiadzie dla brukselskich mediów, że papierosy mogą „odejść po cichu”, jeżeli Unia Europejska zdecyduje się na zmianę polityki zdrowotnej wobec dorosłych palaczy papierosów.

„Jeżeli pojawią się zdecydowane wysiłki na rzecz wprowadzania mniej szkodliwych alternatyw, to możemy znaleźć się w sytuacji, w której odsetek palaczy spadnie poniżej 10%. A wtedy papierosy mogą zniknąć z rynku znacznie szybciej niż silniki spalinowe” – mówił Gregoire Verdaux.

Podobne stanowisko prezentuje też inny koncern tytoniowy, British American Tobacco. „Na całym świecie nasi konsumenci mają teraz oczekiwania wykraczające poza papierosy i poszukują nowych produktów dostarczających nikotynę, ale o zmniejszonym ryzyku” – mówił w wywiadzie dla Politico dr Christopher Proctor z BAT.

Podobne pomysły znalazły poparcie w ogólnoeuropejskim sondażu, przeprowadzonym w listopadzie przez renomowany instytut badawczy Povaddo. Z badania wynika, że zdecydowana większość (ponad 70%) badanych chce, żeby Unia Europejska zaangażowała się w walkę z paleniem papierosów zmierzającą do całkowitego rzucenia palenia albo do przejścia palaczy na mniej szkodliwe alternatywy.

Ponad 60% ankietowanych chciało, żeby dorośli palacze mieli dostęp do naukowo potwierdzonych informacji na temat wyrobów alternatywnych. Zdecydowaną większość badanych w sondażu Povaddo popiera też przegląd unijnej polityki podatkowej dotyczącej wyrobów nikotynowych w oparciu o wyniki badań naukowych.