W Polsce kobiety stanowią co prawda 57,3 proc. lekarzy wszystkich specjalizacji, ale w chirurgii jest ich tylko 13,4 proc. Na około 6,5 tys. osób w tym zawodzie jest raptem 876 kobiet – wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Fundacji „Kobiety w chirurgii”.
Statystyki dotyczące kobiet w chirurgii w Polsce nie odbiegają od sytuacji w innych krajach. Przykładowo w Wielkiej Brytanii kobiety stanowią 54 proc. osób rozpoczynających szkolenie z chirurgii, ale specjalizację uzyskuje tylko 20 proc., a wśród konsultantów jest ich jeszcze mniej – tylko 12 proc. We Francji wśród chirurgów jest 15,8 proc. kobiet, a w Niemczech ten odsetek jest jeszcze niższy i wynosi 7,3 proc.
Jednocześnie chirurgia przeżywa najpotężniejszy kryzys kadrowy od lat – brakuje chętnych na tę specjalizację. Czy „wpuszczenie” kobiet do tego zawodu okaże się receptą na sukces?
Zapytaliśmy o to dr n. med. Joannę Jacko, jedną z trzech pierwszych polskich operatorek robota da Vinci w ginekologii, ginekologa onkologicznego specjalizującego się w leczeniu operacyjnym endometriozy głęboko naciekającej.
Chirurgia to tradycyjnie „męska” specjalizacja. Czy kobiecie łatwo jest wejść do tego zawodu?
W ogóle nie. Kobiety ciągle muszą udowadniać, że są tak samo dobre chociaż w rzeczywistości są 3 razy lepsze. Próbowałam zrobić specjalizację z chirurgii, ale jak zobaczyłam co tam się dzieje, jak wyglądają stosunki chirurg mężczyzna – chirurg kobieta to szybko zamieniłam ją na ginekologię – tu już było znacznie łatwiej. Chociaż tu nadal położnictwo, czyli tę część zabiegową „obstawiali” mężczyźni i to oni częściej byli wyznaczani do operacji. Trochę to więc trwało zanim się „przepchałam” do stołu i zrobiłam specjalizację z ginekologii onkologicznej.
Dziś jest Pani jedną z niewielu kobiet – operatorek robota chirurgicznego. W dodatku specjalizuje się Pani w operacjach endometriozy…
To ponad 90 procent wszystkich zabiegów jakie wykonuję. Pozostałe 10 proc. to mięśniaki czy operacje nowotworowe. A warto podkreślić, że operowanie endometriozy to najtrudniejszy rodzaj zabiegu w chirurgii ginekologicznej, ponieważ obejmuje nie tylko macicę, jajniki i jajowody, ale też pęcherz moczowy, moczowody, jelito grube, wyrostek robaczkowy, czyli wszystko co znajduje się w miednicy mniejszej , czasem nawet jamę brzuszną. Ba, zdarza się, że wycinamy endometriozę nawet z przepony.
Ile trwa taki zabieg?
Średnio 4 godziny, ale zdarzają się i takie, które trwają 13 godzin. To najczęściej pacjentki, które wcześniej już były nieskutecznie operowane i mają masywne zrosty, które też trzeba wyciąć.
Jak duży jest procent źle zoperowanych pacjentek?
Niestety bardzo duży. Najczęściej są to przypadki, gdzie podczas pierwszego zabiegu lekarz nie zauważył i nie wyciął wszystkiego, więc problem szybko powrócił.
Chce Pani powiedzieć, że nie umiemy w Polsce skutecznie leczyć endometriozy?
Umiemy, ale nie wszystkie ośrodki, które przeprowadzają takie zabiegi robią to dobrze. Żeby jakąś operację przeprowadzać dobrze to trzeba ich wykonywać odpowiednio dużo. Podobnie jest w onkologii – nie ma skutecznego leczenia raka jajnika w placówce, która ma 1 taką operację w miesiącu. Potrzebna jest tu standaryzacja i centralizacja leczenia. Na świecie uznaje się, że chirurg może o sobie powiedzieć, że dobrze operuje endometriozę, jeśli przeprowadza co najmniej 50 operacji rocznie. Na szczęście widzę, że krajowy konsultant (w dziedzinie ginekologii onkologicznej – przyp. red.) stara się przeprowadzić ten proces. Trzymam kciuki żeby się udało.
Jak duży jest to problem?
Endometrioza to bardzo powszechna choroba. Jest jej tyle samo co cukrzycy, a ciągle nie umiemy sobie poradzić z tym problemem – rozpoznaniem i prawidłowym leczeniem. To problem zresztą nie tylko Polski, bo mam pacjentki, które przyjeżdżają do nas z innych krajów.
Jednak operacyjne leczenie nie jest standardem w przypadku endometriozy…
To rozwiązanie ostateczne, na końcu drogi. Leczenie zaczynamy od zmiany stylu życia: diety, fizjoterapii, suplementacji, czasem potrzebna jest też psychoterapia, bo ta choroba wiąże się przede wszystkim z ogromnym bólem i niepłodnością. Dla tych, którym jednak to nie pomaga, rozwiązaniem jest hormonoterapia – tu do wyboru jest cały wachlarz preparatów i możemy je dobrać indywidualnie do pacjentki. Szacuje się, że operacji potrzebuje 1 na 10 osób. I najlepiej jeśli będzie to jednak jedna operacja na całe życie, bo radykalnie usuwająca endometriozę.
Czy zastosowanie robota polepsza skuteczność operacji? To optymalna technika operacyjna?
Robot jest tak naprawdę takim lepszym laparoskopem. Wartością dodaną jest to, że wykonuje on 7 razy dokładniejsze ruchy, chodzi o ruchy nadgarstkowe, co przekłada się na większą precyzję. Lepsza jest też kamera obrazująca w technologii 3D i pozwalająca na większe zbliżenie obrazu. Operowanie robotem daje też dużą wygodę operatorowi. Ja jestem zafascynowana tą technologią.
To wróćmy do początku naszej rozmowy – kobiety w chirurgii. Czy dzięki takim rozwiązaniom jak robot chirurgiczny kobietom będzie łatwiej wejść do tego zawodu?
I pokonać szklany chirurgiczny sufit? Tak myślę, że nowe technologie zlikwidują wiele barier. Już rozpowszechnienie laparoskopii wiele w tym zawodzie zmieniło. Chociażby to, że dzisiaj już nikt nie trzyma haków, a do przeprowadzenia operacji nie potrzeba siły tylko precyzji. Proszę mi wierzyć, że ja całe życie ćwiczę: nie ma tygodnia żebym nie była na crossficie czy chociażby tabacie. Dlatego nie zdarzyło mi się żebym nie wytrzymała przy stole operacyjnym niezależnie od tego ile operacja trwała. Bardzo ważna jest też ergonomia pracy: żeby stół z pacjentką był na odpowiedniej wysokości, narzędzia miały odpowiednią długość itp. Wtedy – proszę mi wierzyć – chirurg się mniej męczy. Jak już mówiłam w dzisiejszej chirurgii najważniejsza jest precyzja. To też można wyćwiczyć. Ja np. haftowałam, szydełkowałam, robiłam na drutach, mówiąc inaczej – mnóstwo rzeczy wykonywałam ręcznie. Nie lubię rozgraniczania, że coś jest bardziej męskie, a coś bardziej kobiece. Już jako nastolatka umiałam zmienić koło w samochodzie czy podłączyć akumulator, czego nauczył mnie tata, bo uważał, że mi to pomoże w życiu. Właściwie dopiero robiąc specjalizację zobaczyłam to rozgraniczanie: że na blok operacyjny wysyłani są moi koledzy, a my z koleżankami jesteśmy wysyłane do poradni, do porodu. Tak było latami. Aż wreszcie trafiłam na szefa, dla którego to nie płeć miała znaczenie, ale umiejętności. Bardziej sobie cenił nasza chęć nauki i szkolenia się niż to, jakiej kto jest płci i tak nas oceniał.
Dziś kobietom jest łatwiej? Czy to raczej efekt tego, że nie ma chętnych do robienia chirurgii i dlatego na kobiety spojrzano łaskawszym wzrokiem?
Chyba wszystkiego po trochu. Zmienia się mentalność, na szczęście. Ale też coraz bardziej widać, że dzisiaj młodzi lekarze nie garną się do specjalizacji ryzykownych, czyli wszystkich zabiegowych, a ginekologia i położnictwo należy do tych najbardziej obciążonych ryzykiem. Na szczęście nie brakuje kobiet, które chcą zostać chirurgami i przestrzeni dzięki której mogą nimi zostać.
Rozmawiała Agnieszka Katrynicz