Zanim w latach czterdziestych XIX wieku lekarze zaczęli stosować eter do znieczulenia, pacjenta kilka osób musiało go na siłę utrzymywać na stole operacyjnym, by nie uciekł tuż przed samym zabiegiem. Za najlepszych chirurgów uznawani byli ci, którzy wykonywali zabiegi w ciągu kilku minut. Dziś trudno byłoby sobie wyobrazić jakikolwiek zabieg lub operację bez sedacji lub znieczulania. 16 października obchodzimy Światowy Dzień Anestezjologii.
Współczesna anestezjologia zajmuje się kwalifikacją pacjenta do zabiegów
i do operacji, zapewnieniem znieczulenia i bezpieczeństwa pacjenta podczas operacji
i w okresie pooperacyjnym. Z anestezjologii wyrosła intensywna terapia, której celem jest podtrzymanie funkcji życiowych i ich monitorowanie u ciężko chorych pacjentów. W Polsce anestezjologia i intensywna terapia to jedna specjalizacja, ale są kraje, np. Hiszpania, Wielka Brytania, w których są to osobne specjalności, ponieważ w obydwu potrzeba dużej wiedzy i umiejętności, by jak najlepiej pomagać pacjentom.
Anestezjolodzy znieczulają pacjenta do zabiegów, operacji, a także do niektórych procedur diagnostycznych, takich jak kolonoskopia czy gastroskopia; dbają, by znieczulenie było dokładnie takie, jakie jest konieczne podczas zabiegu, a przede wszystkim dbają o bezpieczeństwo pacjenta podczas zabiegów i operacji.
W zależności od tego, jaki zabieg ma być przeprowadzony, stosuje się różne rodzaje znieczuleń. W przypadku badań diagnostycznych, zwykle stosowana jest sedacja.
„Sedacja ma swoje stopnie: najlżejszym jest sedacja minimalna (przeciwlękowa): pacjent jest uspokojony i zrelaksowany, ale zachowuje świadomość, można nawiązać z nim kontakt. Taki sposób sedacji stosujemy przy bezinwazyjnych lub bardzo mało inwazyjnych procedurach. Gdy musi być przeprowadzona bardziej inwazyjna procedura lub taka, podczas której występują dolegliwości bólowe, np. gastroskopia czy kolonoskopia, to sedacja musi być pogłębiana. Sedację wywołuje się lekami wpływającymi na stan świadomości, ale można dodać do nich lek przeciwbólowy (zwykle stosuje się opioidy); wtedy mamy połączenie działania przeciwbólowego z sedacją – jest to analgosedacja. W przypadku konieczności przeprowadzenia operacji, gdy chcemy, by pacjent był głęboko znieczulony, stosujemy znieczulenie ogólne” – tłumaczy dr Tomasz Napiórkowski, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii z Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – Państwowy Instytut Badawczy.
Choć bez znieczulenia nie wyobrażamy sobie dziś już żadnego poważnego zabiegu, wielu pacjentów ma obawy, jeśli chodzi o sedację i znieczulenie. Są to zarówno obawy dotyczące tego, że leki nie zadziałają i ból będzie odczuwalny, jak również (odwrotnie), że będą mieli problem z wybudzeniem się po operacji. Dlatego przed każdym zabiegiem i operacją bardzo ważna jest rozmowa z anestezjologiem, by pacjent rozumiał, na czym polegać będą zastosowane metody znieczulenia i jakie odniosą z nich korzyści.
„Pacjenci zwykle obawiają się czegoś, czego do tej pory nie przeżywali, a przede wszystkim braku kontroli nad tym, co się z nimi dzieje. Często bardziej obawiają się samego znieczulenia niż tego, że operacja się nie powiedzie. Mają też obawy, jeśli proponujemy znieczulenie regionalne, danej części ciała, np. znieczulenie podpajęczynówkowe” – wyjaśnia dr Napiórkowski.
Współczesna anestezjologia, dzięki nowym lekom i monitorowaniu pacjenta, jest bardzo bezpieczna.
„Mamy coraz lepsze leki, coraz lepsze metody znieczulenia. W momencie znieczulenia ogólnego pacjent, można wręcz powiedzieć: jest najbezpieczniejszy w życiu, gdyż cały czas monitorujemy jego ciśnienie, tętno, saturację. Jeśli w trakcie operacji pacjent jest zaintubowany i wentylowany respiratorem, to ma podawane większe stężenie tlenu niż człowiek, który oddycha powietrzem atmosferycznym. Bardzo ważne jest też, że leki, które stosujemy, są coraz bardziej bezpieczne. Ich istotą jest to, że działają tylko w tym czasie, kiedy chcemy, by działały” – zaznacza Napiórkowski.
Nowoczesne technologie umożliwiają także monitorowanie głębokości znieczulenia; podczas operacji anestezjolog widzi, jak głęboko pacjent „śpi”.
„W naszym szpitalu każdy pacjent ma monitorowaną głębokość znieczulenia: elektrody monitorują i mierzą czynność mózgu: odpowiedni algorytm matematyczny przekłada to na liczbę od 0 do 100, gdzie około 100 oznacza „przytomny pacjent”. Gdy podajemy środki znieczulające, widzimy, że ten parametr spada. Widzimy też, kiedy pacjent zaczyna się budzić: jeśli jeszcze trwa operacja, to możemy dodać więcej leków znieczulających. Nie jest to jeszcze stosowane we wszystkich szpitalach u wszystkich pacjentów, ale w naszym już tak” – zaznacza dr Napiórkowski.
W trakcie operacji mogą zdarzyć się nieprzewidziane sytuacje, potencjalnie niebezpieczne dla pacjenta, jak zatrzymanie krążenia, czy uczulenia na zastosowane leki: anestezjolodzy wiedzą, jak postępować w takich przypadkach.
W oddziałach intensywnej terapii (OIT) również pracują anestezjolodzy; tu na co dzień ratuje się życie. Wyzwaniem są pacjenci, którzy ulegli wypadkowi, mają urazy wielonarządowe, pacjenci po bardzo rozległej operacji, a także pacjenci np. we wstrząsie septycznym, wywołanym przez zakażenie bakteryjne.
„W przebiegu wstrząsu septycznego dochodzi do rozszerzenia się łożyska naczyniowego, a tym samym pojawia się spadek ciśnienia. W OIT należy zadziałać tak, by podwyższyć ciśnienie; podaje się leki wpływające na układ krążenia, dzięki czemu ciśnienie wzrasta. W pierwszym etapie podajemy noradrenalinę; uzyskując wzrost ciśnienia tętniczego. Jeśli to nie pomaga, to dodajemy leki z nowej grupy, które pojawiły się w ostatnim czasie” – zaznacza dr Napiórkowski.
„Zapotrzebowanie” na specjalistów anestezjologii i intensywnej terapii jest coraz większe: są niezbędni przy operacjach, zabiegach, porodach, w których konieczne jest znieczulenie. Coraz częściej też pacjenci chcieliby mieć komfort psychiczny i „lekkie znieczulenie” podczas takich zabiegów jak kolonoskopia czy gastroskopia. Anestezjologia i intensywna terapia to trudna specjalizacja, wymagająca odpowiedniej wiedzy.
W przypadku intensywnej terapii na oddział trafiają pacjenci na granicy życia i śmierci, często mając również choroby współistniejące: lekarz musi wiedzieć, jak je leczyć, jednocześnie podtrzymując życie pacjenta. Potrzebna jest tu ogromna wiedza i bardzo dobra współpraca ze specjalistami z innych dziedzin. Trudne decyzje trzeba podejmować szybko, zdając sobie sprawę z odpowiedzialności za pacjenta. Jest to praca bardzo odpowiedzialna, ale też obciążająca psychicznie: w stresie, z pacjentami na granicy życia i śmierci. Często konieczne są też bardzo trudne rozmowy z rodzinami pacjentów, także w sytuacjach, których nikt się nie spodziewał – np. w przypadku wypadków komunikacyjnych.