Gołębicka: Pieniądze (w zdrowiu) to nie wszystko

Anna Gołębicka: Ekonomistka. Strateg komunikacji i zarządzania. Autorka wielu strategii komunikacji idei i produktu
SEG 2025

Pieniądze nie idące w parze ze zmianami i pomysłem na całość nie dają żadnej gwarancji zmiany, a jedynie duże prawdopodobieństwo, że przeleją się przez stare szczeliny. Brak pieniędzy to jest rzecz wtórna do tego, że zmiana zawsze budzi opór – tak Anna Gołębicka* komentuje burzę wokół obniżenia składki zdrowotnej w rozmowie z Agnieszką Katrynicz

Obniżenie składki zdrowotnej wywołało wiele dyskusji. Padają słowa o zabieraniu pieniędzy chorym. Koalicja rządzącą właśnie zabrała pacjentom 6 mld zł – pisała m.in. Marcelina Zawisza strasząc jeszcze dłuższymi kolejkami.
Na tym właśnie polega polityka. Pani Zawisza jest posłanką określonej partii, pacjentką ma prawo mieć swoją perspektywę. Przy okazji, zwróciła uwagę na problem pacjentów geriatrycznych. Był to głos w dyskusji szkoda tylko, że ten głos się rozpędził i zaczął chodzić już bardzo na skróty. Bo to, że na przykład salowa zapłaci większą składkę zdrowotną niż lekarz to duże nadużycie, a nawet groźny populizm. Szczególnie od posłów powinny pochodzić bardziej sprawdzone analizy. Warto jednak słuchać wielu głosów, poznać różne perspektywy, analizować je w różnych kontekstach i dopiero na takiej podstawie budować własne opinie.

Pamiętajmy, że budżet NFZ już dzisiaj jest dziurawy, naprawdę ten ubytek nie będzie widoczny? Nawet samorząd lekarski mocno protestuje.
Wydatki publiczne na ochronę zdrowia w roku 2014 wynosiły 77,2 mld zł. W roku 2025 przekroczą 220 miliardów i kolejka nadal stoi, a pacjent nadal jest pogubiony w systemie. Nie jest nawet milej. Pieniądze nie idące w parze ze zmianami i pomysłem na całość nie dają żadnej gwarancji zmiany, a jedynie duże prawdopodobieństwo, że przeleją się przez stare szczeliny.

Z mojej perspektywy aktualne braki finasowania powinny stać się sygnałem do zbudowania nowej przystającej do potrzeb strategii. Nie można dokładać wiecznie do ogrzania mieszkania zanim się nie sprawdzi czy system grzewczy nie jest przestarzały i czy okna są szczelne.

Inna sprawa to brak szerszego spojrzenia na tematy związane ze zdrowiem. Ministerstwo Zdrowia nie odczuwa konsekwencji, gdy pacjent ląduje na zwolnieniu lub na rencie. To już inne pieniądze, więc luz. A celem nie jest by wypchnąć pacjenta z systemu tylko by przywrócić go do aktywności zawodowej i społecznej. Do tego króluje poczucie, że trzeba brać to co jest i nie zważać na innych. Jak z dostawą papieru toaletowego w epoce słusznie minionej. Rzucają to trzeba się rzucić, bo za chwilę nie będzie.

Samorząd, związki zawodowe medyków czy organizacje pacjenckie – nikt z nimi nie porozmawiał czemu ma służyć ten ruch, jak może się przełożyć na finanse publiczne i finanse zdrowia w szerszej perspektywie, dlaczego to jest realizowane, jak to wpłynie na obraz całości i co to dla ich grup oznacza. Trudno się dziwić zatem, że wywołuje niepokój. Dziwne byłoby, aby w takich warunkach odpowiadający za dane grupy nie pilnowali ich interesów.
Każdy szarpie swoją kołderkę, tylko jak będziemy tak tą kołderkę szarpać to kiedyś pęknie, jak w Grecji.

To po co jest to obniżenie składek. Po co zabierać i dokładać?
Wiele małych przedsiębiorców, jest na skraju zamknięcia działalności i te przysłowiowe 300 zł może mieć znaczenie. Jeśli oni znikną z rynku to w przyszłości budżet państwa będzie miał jeszcze mniej. Więc ten ruch to podanie ręki małym przedsiębiorcom, które najłatwiej da się zrealizować w ten sposób.

Trudno tu podać w wątpliwość, fakt, że jak płacimy składkę to powinna być ona równa dla wszystkich łącznie z rolnikami co jest zwykle najbardziej budzącym emocje historią i trudno się dziwić. Należy pamiętać jednak, że do zebrania są niebagatelne kwoty a czy to będzie składka czy podatek to i tak zapłaci to obywatel, bo państwo swoich pieniędzy nie ma. Rzecz w tym, że jeśli ma być to solidaryzm to niech będzie naprawdę solidarnie.

W temacie zmniejszenia składki zdrowotnej od wielu miesięcy minister zdrowia mówiła, że zagłosuje na tak, jeśli będzie miała oficjalną deklarację ministra finansów, że zabezpieczy te środki z innego źródła i ta się stało, więc tu nie ma nic niespójnego.

Co z kolejkami?
Likwidacja kolejki, powinna być strategicznym celem w ochronie zdrowia. Kolejkę poprawiłaby zmiana zbudowana z wielu elementów. Po pierwsze cyfryzacja. Inteligentna e-kolejka, infolinia dla wykluczonych, sztuczna inteligencja prowadząca za rękę pacjenta przez kolejne etapy leczenia, wskazująca zagrożenia na przykład koincydencji leków. Wszystkie wyniki badań w chmurze, aby ich nie powtarzać i aby lekarz mógł mieć pełny obraz wyników pacjent w każdym miejscu, gdzie się on zgłosi. Niezbędna jest efektywizacja procesów i eliminacja marnotrawstwa kapitału ludzkiego i zasobów, mniejsza biurokracja. Co da szansę na lepszą alokację środków. Pomogłaby nowa, istotniejsza rola POZ, który proaktywnie dociera do pacjentów. Pomógłby pomysł na mądrą profilaktykę. Pomogłyby lepsze relacje i zrozumienie na linii pacjent-lekarz. Samo pytanie pacjenta „czy Pan wszystko rozumie” nie załatwia sprawy, po pacjent kiwa głową, że wie, a nic nie wie.

Trzeba też jasno powiedzieć, że dobrze systemowi zrobiłaby większa podaż lekarzy wykształconych na przeznaczonych do tego uczelniach medycznych. Tu nie można pominąć faktu, że wcześniej musimy mieć pomysł na mix zawodów i ich rolę w systemie. Stoimy przed boomem sztucznej inteligencji. Dobrze wykorzystana, szczególnie w medycynie, może stanowić ogromne odciążenie dla lekarza. Elementów jest wiele, ważne aby zbudować z nich spójny pomysł, który doprowadzi do lepszego wykorzystania tego co mamy i sprawiedliwszego systemu dostępnego dla wszystkich, a nie dla wybranych.

Muszę przyznać, że do tej pory dosypywanie pieniędzy na zdrowie niewiele przyniosło – oprócz podwyżek płac w tym sektorze. Jednocześnie znowu pojawia się narracja typu „lekarze zarabiają za dużo”, stąd tylko krok do „pokaż co masz w garażu” i „branie w kamasze”…
Wygląda to jak konsekwentna kontynuacja zasady dziel i rządz. To nie lekarz ze Słupska czy Zamościa, ale system stworzył lekarzom takie, a nie inne warunki. To tak zwany system wycenił niektóre świadczenia tak, że każdy dyrektor szpitala chce je wykonywać, bo się opłacają, a kluczem do ich wykonania, jest wykonujący je lekarz. Opłaca się zapłacić mu bardzo dużo, bo i tak z tego sporo zostanie dla szpitala i będzie z czego zbilansować procedury słabo wycenione. To nie lekarz, a system decyduje, jak są dane procedury wycenione i co jest w limicie a co nie. Przy okazji nie można nie wspomnieć, że najmniej ceniony jest aktualnie lekarz diagnosta, który dzięki swojej wiedzy i szerokiemu spojrzeniu dochodzi do tego co nam jest. Jest on niezmiernie ważnym elementem systemu, a system na umowie o pracę wycenia go na około 46 zł netto za godzinę i dorzuca stażowe oraz możliwość dorobienia na dyżurze i to nie jest żart.

A kolejki nie zmalały, ciągle w programach lekowych jest leczonych zbyt mało pacjentów…
Zacznijmy od tego, że za programy lekowe trzeba płacić w terminie, bo inaczej żadna placówka nie będzie chciała ich obsługiwać.

Pojawiają się też głosy mówiące o optymalizacji systemu, szukaniu oszczędności. Da się jeszcze coś z tego sytemu „wycisnąć” bez szkody dla pacjentów?
Da się i to z zyskiem dla pacjentów. Jedyny problem, to fakt, że każda zmiana narusza jakąś strefę komfortu, celowo nie mówię tu interes, aby nikogo nie stygmatyzować. Na przykład w kardiologii, gdyby tak koronarografię zastąpić, oczywiście w wybranych sytuacjach klinicznych, bardzo dobrej jakości, opisaną w odpowiednim standardzie, tomografią komputerową serca i tętnic wieńcowych. Tomografia jest trzy razy tańsza od klasycznej koronarografii, jest badaniem nieinwazyjnym i nie wymaga hospitalizacji. Jest więc i taniej i przede wszystkim bezpieczniej dla pacjenta. Przy okazji może posłużyć do szerszej profilaktyki w obrębie widocznych na tej tomografii elementów klatki piersiowej na przykład wykrywania guzów płuc czy innych patologii. Takie rozwiązania stosuje się już z powodzeniem na przykład w Narodowym Instytucie Kardiologii w Aninie czy UCK GUMed, ale lekarzom nawet z tytułami profesorskimi trudno się z takimi ideami szerzej przebić.

Czemu jeszcze tych rozwiązań nie wprowadzono? Brakuje odważnych?
To jest jak ze starym kolorem ścian w domu. Aby mieć nowy trzeba pożegnać się ze starym i zwykle doceniamy to dopiero jakiś czas po malowaniu. Zmiana narusza jakąś strefę komfortu i choć de facto każdy mógłby na niej zyskać to budzi opór. Nie mówiąc już o tym, że stary kolor się tym którzy go wybierali wciąż podoba. Tylko, że czasy są takie, że jak nie biegniesz to się cofasz, a w zdrowiu ma to nieodwracalne konsekwencje.

Z tego co Pani mówi wynika, że problemem nie jest brak pieniędzy, a woli politycznej i opór koterii.
Brak pieniędzy to jest rzecz wtórna do tego, że zmiana zawsze budzi opór. Komuś zabiera się wygodny fotel i wtedy ten ktoś strasznie krzyczy a, że te fotele to często trony w małych długo budowanych królestwach, to krzyk jest tym większy i głośniejszy. A kto z rządzących chce zadzierać z dobrze osadzonym królem oraz jego zamkiem i mieć awanturę?

*Anna Gołębicka: Ekonomistka. Strateg komunikacji i zarządzania. Autorka wielu strategii komunikacji idei i produktu. Doradca zarządów instytucji (Narodowy Instytut Dziedzictwa, Departament Ochrony Zabytków, Górnośląsko Zagłębiowska Metropolia, Muzeum Powstania Warszawskiego) i znanych marek (Gatta, Paged, Agata, Ochnik, Valeant, Grena). Od wielu lat jako doradca, strateg, negocjator i mediator związana z branżą medyczną (OZZL, Porozumienie Rezydentów OZZL, OZZPF, KZZPML, Niezależny Zespół Ekspertów Continue Curatio, KIF, NIL, OIL Warszawa).

Zarządzała marketingiem i rozwojem m.in. kanałów tematycznych CANAL+ Cyfrowy. Wcześniej związana z TVN. Doświadczenie strategiczne zawdzięcza długoletniej pracy jako dyrektor strategii (Martis, GREY Group). Autorka publikacji i wykładów i webinarów z dziedziny komunikacji. Autorka książki „Nie pokazuj szefowi”, felietonistka Polska The Times i Medekspress. Prowadzi zajęcia z komunikacji w Akademii Leona Koźmińskiego i w KSAP.

Współpracuje jako ekspert z Centrum im. Adama Smitha.

Kapitał na Zdrowie